Robert Luśnia, niegdyś poseł Ligi Polskich Rodzin, opuścił 50 głosowań. - Nie będę pisał, że nie wziąłem udziału w głosowaniu, bo np. byłem w toalecie - mówi poseł, dodając, że ma poważne kłopoty zdrowotne i stąd jego notoryczna absencja. Drugi w tym niechlubnym rankingu, Waldemar Pawlak z PSL, wygląda na okaz zdrowia. Mimo to nie było go aż 42 razy: - Nie była to z mojej strony zamierzona inicjatywa, po prostu w tamtym czasie nie było zapotrzebowania na moją działalność polityczną... Pawlak wolał zarabiać pieniądze jako prezes Warszawskiej Giełdy Towarowej. I nadal woli - skarżą się koledzy z klubu. Na szczególną uwagę zasługuje jednak Ryszard Bonda. Od początku kadencji opuścił 42 głosowania, nie "popełnił" ani jednej interpelacji poselskiej i ani razu nie zabrał głosu. A pracuje aż w... jednej komisji. - Przyznaję pani rację, ale od przyszłego razu, od przyszłego posiedzenia już będę... - mówi. Na odprawy dla posłów, tych "pracowitych" także, już zarezerwowano w budżecie prawie 9 mln złotych.