Łukasz Piebiak - sędzia podejrzewany o udział w aferze hejterskiej - pojawił się w RMF FM na kilkanaście godzin po ucieczce Tomasza Szmydta na Białoruś. - To jest to wysokiej rangi funkcjonariusz publiczny więc jest cenny dla służb białoruskich i rosyjskich. Nie wierzę, żeby z dnia na dzień, ot tak, przejechać granicę z Białorusią i mieć zorganizowaną konferencję - ocenił sędzia. Prawnik wskazał na oświadczenie majątkowe zbiega. - On ma poważne problemy finansowe. W oświadczeniu majątkowym ma wykazane długi na kilkaset tysięcy złotych. Osoba w takim wieku powinna mieć coś zaoszczędzone, a on zarabiając kilkadziesiąt tysięcy złotych, nie ma majątku - powiedział Piebiak. Afera hejterska. "Takich Szmydtów wśród sędziów jest wielu" Jednocześnie dawny współpracownik Zbigniewa Ziobry zapewnił, iż ani on, ani nikt w resorcie sprawiedliwości "nie miał możliwości wykrycia szpiega". Na marginesie rozmowy Łukasz Piebiak postawił tezę, że w wymiarze sprawiedliwości może być więcej takich przypadków. - Próbowaliśmy zreformować wymiar sprawiedliwości, ale nam się nie udało. Takich Szmydtów jest, podejrzewam, wielu wśród sędziów. Po 1989 r. nie przeprowadzono żadnych zmian. Niektórzy wciąż orzekają w Sądzie Najwyższym - dodał były wiceminister. I choć nie chciał ujawniać nazwisk to stwierdził, że mają to być głównie osoby po 50 roku życia, na które wschodnie służby specjalne mogą mieć kompromaty. Tomasz Szmydt prosił o pozytywne komentarze Łukasz Piebiak pytany był również o aferę hejterską, która według prawnika nie miała miejsca, a on sam nie brał udziału w atakowaniu innych sędziów. Stwierdził, że z byłą żoną Tomasza Szmydta, Emilią Sz., rozmawiał sporadycznie - na prośbę jej byłego męża. Sędzia Szmydt miał poprosić Piebiaka, żeby czasem pochwalił jego żonę, ze względu na jej zły stan psychiczny. - Śledziłem wpisy pani Emilii Sz., niektóre były wulgarne, niektóre dostarczały ciekawych informacji. Chwaliłem, na prośbę jej byłego męża, część jej działalności - mówił. Sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie Tomasz Szmydt w poniedziałek pojawił się niespodziewanie w Mińsku, gdzie zwrócił się z prośbą o udzielenie azylu politycznego na Białorusi w związku ze sprzeciwem wobec polityki polskich władz. Poinformował o tym na propagandowo zaaranżowanej konferencji prasowej. Prawnik przekonywał, że władze w Warszawie pod wpływem Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii mają "prowadzić kraj do wojny". Jak wynika z jego oświadczenia majątkowego, złożonego w ubiegłym roku wynika, że pomimo wysokich zarobków, jedyną rzeczą, którą posiada jest samochód z 2015 roku. Sędzia do 10 maja formalnie ma przebywać na urlopie, na drugą połowę miesiąca miał zaplanowaną wokandę w warszawskim WSA. Kurski o Szmydtcie: Ruski szpieg Sprawę komentował także Jacek Kurski - były prezes TVP, który po raz trzeci zapisał się do PiS, aby wywalczyć mandat europosła. - (Ta sprawa) nie zaszkodzi (PiS w kampanii - red.), bo pokazuje, że afery, które były rozkręcane przeciwko PiS są dęte i są robotą Putina czy Łukaszenki - próbował przekonywać polityk w Radiu ZET. Podobnie jak Piebiak stwierdził, że afera hejterska była "quasi aferą", a samego Szmydta określił mianem "ruskiego szpiega". - Wymaga wyjaśnienia, że człowiek, który rzekomo był zaangażowany i rozkręcał quasi aferę hejterską, cały czas orzekał i miał dostęp do certyfikatów bezpieczeństwa, wydawał klauzulowane decyzje o bardzo tajnych materiałach - powiedział polityk. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!