Wczoraj media ujawniły, że śródmiejski Sąd Rejonowy - prowadzący sprawę karną jaką wytoczył Jarosławowi Kaczyńskiemu były szef MSWiA Janusz Kaczmarek - chce dowiedzieć się od biegłych lekarzy, czy obecny stan zdrowia pozwala prezesowi Prawa i Sprawiedliwości na uczestnictwo w przyszłych rozprawach, jakie będą wyznaczane w tym procesie. Wczoraj Kaczyński mówił dziennikarzom, że złożył odwołanie od tej decyzji, ponieważ jest ona, jego zdaniem, skandaliczna. Dziś pytany o to sędzia Wojciech Małek podkreślił, że to sąd zdecydował o powołaniu biegłych i decyzja taka nie podlega zaskarżeniu. Zaznaczył jednocześnie, że sąd bada tylko to, czy oskarżony może się stawiać na rozprawach. Małek wyjaśnił również, że sąd - ze względu na do tej pory zgromadzoną dokumentację - nie musi wcale zlecać badania Kaczyńskiego. Natomiast jeśli biegli tak uznają, to prezes PiS musi się na takim badaniu stawić. Oczywiście pod warunkiem, że najpierw sąd wystąpi do Sejmu z wnioskiem o uchylenie Kaczyńskiemu immunitetu. Sędzia Małek pytany o to, skąd sędzia rejonowy miał wiedzę na temat zdrowia prezesa PiS, ujawnił, że wiedzę taką zaczerpnął z dotychczasowej korespondencji z oskarżonym, z jego wcześniejszych wypowiedzi medialnych na temat własnego zdrowia i z dokumentacji medycznej szpitala, w którym Jarosław Kaczyński był badany. Prezes PiS we wczorajszych wypowiedziach dla mediów zapowiedział, że będzie domagał się zmiany sędziego w procesie, jaki wytoczył mu Janusz Kaczmarek. Decyzję o powołaniu biegłych nazwał szykaną niemającą żadnych podstaw. - Widzę, że paniczny strach PO przed przegranymi wyborami prowadzi już tych panów do metod z czasów komunistycznych i to nie w Polsce, a w Związku Sowieckim - powiedział dziennikarzom Jarosław Kaczyński. Prezesa PiS do sądu podał były szef MSWiA Janusz Kaczmarek za nazwanie go - w jednym z wywiadów - "agentem śpiochem". To samo zdarzenie jest również powodem już toczącej się w sądzie cywilnym sprawy Kaczmarek kontra Kaczyński o naruszenie dóbr osobistych. W 2008 roku prezes PiS mówiąc o Kaczmarku powiedział, że "to był po prostu człowiek drugiej strony, jak to niektórzy nazywają - taki śpioch". "To jest nawiązanie do agenta śpiocha. Ktoś przez wiele lat nie wypełniał swojej funkcji, potem dostaje sygnał i zaczyna pracować jako agent" - mówił w wywiadzie Kaczyński. Agnieszka Drążkiewicz