Przypomnijmy, w czwartek trzy Izby SN - Karna, Cywilna i Pracy - podjęły uchwałę, według której nienależyta obsada sądu występuje wówczas, jeśli w jego składzie znajdzie się osoba wyłoniona na sędziego przez Krajową Radę Sądownictwa w obecnym składzie. Jak mówił w uzasadnieniu sędzia Włodzimierz Wróbel, "sędziowie Sądu Najwyższego powołani w tak dramatycznie wadliwych procedurach na przyszłość nie powinni podejmować się orzekania, bo ich orzeczenia w sposób trwały będą skażone podejrzeniem braku bezstronności". SN orzekł również, że w przypadku sądów powszechnych nienależyta obsada występuje, jeżeli "wadliwość procesu powoływania sędziów prowadzi w konkretnych okolicznościach do naruszenia standardów niezawisłości i bezstronności" w rozumieniu Konstytucji RP i prawa europejskiego. Sędzia Maciej Nawacki z KRS tak skomentował tę uchwałę w mediach społecznościowych: "Jedną z reguł uchylających normy jest desuetudo - odwyknienie. Norma zanika jak nikt jej przez lata nie stosuje. To będzie najszybsze desuetudo w historii. Jutro kilka godzin po uchwale Sądu Najwyższego nowi sędziowie Krajowej Rady Sądownictwa dalej będą sądzić. Uchwała zostanie powszechnie zignorowana" - napisał na Twitterze. O Macieju Nawackim było głośno w ostatnich dniach, gdy okazało się, że jako prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie nagle przerwał urlop, aby wycofać delegację służbową dla sędziego Pawła Juszczyszyna, który miał w Kancelarii Sejmu zobaczyć listy poparcia do nowej KRS. Ostatecznie ich nie zobaczył. Tymi listami Nawacki jest osobiście zainteresowany. Szczególnie po tym, jak czworo sędziów - jeszcze przed złożeniem listy u marszałka Sejmu - wycofało swoje poparcie dla niego jako członka KRS. On jednak podtrzymuje, że ma wymagają liczbę podpisów, ponieważ, jak twierdzi, "nie ma czegoś takiego jak wycofanie poparcia".