Chodzi o posłankę PO Bożenę Sławiak, która w niedawnym liście do premiera Donalda Tuska opisała walkę o władzę w lubuskich strukturach partii. Informuje w nim między innymi o groźbach, szantażach i przekupywaniu działkami należącymi do Agencji Nieruchomości Rolnych, by zapewnić sobie głosy.Zdaniem Sławiak, lokalnym działaczom PO ma pomagać starosta z SLD Dariusz Ejchart. W tej wiadomości nie byłoby nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że starosta jest prywatnie zięciem posłanki. Ejchart twierdzi w rozmowie z "SE", że do tej pory jego relacje z "mamą" były poprawne, ponieważ w domu nie mówiono o polityce. "Jednak po jej liście ta sytuacja może ulec zmianie" - zastrzega i dodaje, że zastanawia się nad oddaniem sprawy do sądu. Sama Sławiak sprawy na razie nie komentuje.