Ponadto Sąd Okręgowy dla Warszawy Pragi nakazał gazecie wpłatę 30 tys. zł na rzecz fundacji walczącej z rakiem piersi. Przeprosiny mają być wydrukowane na pierwszej stronie piątkowego wydania "SE" oraz na stronie internetowej gazety. Kotecka wytoczyła "Super Expressowi" proces cywilny za naruszenie dóbr osobistych. Domagała się od gazety przeprosin w mediach, stu tysięcy złotych zadośćuczynienia i drugich stu tysięcy złotych na fundację walczącą z rakiem piersi. Sąd uznał, że doszło do bezprawnej publikacji zdjęcia, a wizerunek Koteckiej został przedstawiony "w sposób oderwany od kontekstu i celu któremu służył". Według sądu gazeta nie miała zgody na wykorzystanie wizerunku powódki. - Wyrok jest surowy, poczekam na jego uzasadnienie na piśmie i skonsultuję sprawę z moim mocodawcą - powiedział po orzeczeniu wyroku pełnomocnik dziennika, mec. Jerzy Bednarz. W grudniu 2007 r. "Super Express" zamieścił duże zdjęcie Koteckiej, nagiej od pasa w górę. Na fotografii widać też wkłuwaną w jej pierś igłę strzykawki. Zdjęcie opatrzono wielkim tytułem "Naga prawda o Koteckiej" oraz drugim mniejszym: "To ona rządzi telewizją publiczną". Kotecka zanim została dziennikarką pracowała jako modelka. Wcześniej podkreślała, że zgodziła się zrobić inkryminowane zdjęcie w szczytnym celu - by włączyć się w akcję profilaktyki raka piersi i upowszechniać wśród kobiet badania. Powódka zarzuciła redakcji "nieetyczną manipulację" i naruszenie jej dóbr osobistych poprzez publikację na okładce zdjęcia, wykonanego kilkanaście lat wcześniej, które - jak twierdzi - było ilustracją do publikacji na temat raka piersi i badania metodą biopsji (stąd widoczna na zdjęciu strzykawka). Fotografię zamieścił wtedy tygodnik kobiecy "Naj". "Zgodziłam się wystąpić w tym materiale, gdyż jego celem było zwrócenie uwagi na profilaktykę tej choroby. Ocenianie mnie jako dziennikarza przez pryzmat tego zdjęcia, oderwanie go od artykułu o tematyce medycznej i umieszczanie tytułu 'Naga prawda o Patrycji Koteckiej' jest nieetyczną manipulacją i ewidentnym naruszeniem moich dóbr osobistych" - podkreśliła w oświadczeniu wydanym po publikacji. Redaktor naczelny "SE" Sławomir Jastrzębowski odpierał wtedy zarzuty. Jego zdaniem publikacja nie narusza dóbr osobistych Koteckiej, a zdjęcie, które znalazło się na okładce, zostało pozyskane oficjalną drogą - kupione w agencji fotograficznej - i dostęp do niego miał każdy.