W przesłanym PAP w środę oświadczeniu SDP napisano, że te starcia "pokazywano i komentowano jednostronnie". "W relacjach nie uwzględniono ewidentnych błędów służb zabezpieczających ani nie zadawano pytań o możliwość celowego prowokowania i zamieszek. Nie robiono tego także i wtedy, gdy zdjęcia potwierdzające uchybienia organizacyjne i przypadki nasuwające podejrzenia o prowokację były już powszechnie dostępne w internecie" - napisano w oświadczeniu SDP, podpisanym przez jego prezesa Krzysztofa Skowrońskiego oraz dwoje wiceprezesów - Agnieszkę Romaszewską-Guzy i Piotra Legutkę. Władze Stowarzyszenia oceniły, że praktyki "z jakimi mieliśmy do czynienia w ostatnich tygodniach, są głęboko szkodliwe dla dziennikarstwa i całości komunikacji społecznej w naszym kraju", gdyż podważają zaufanie do profesjonalizmu i rzetelności dziennikarzy, wzmacniają negatywne stereotypy i pogłębiają podziały społeczne. SDP zaznacza, że czas, jaki upłynął od wydarzeń z 11 listopada "pozwala na nabranie dystansu i rzetelną ocenę tego, jak swoją misję wypełniły tego dnia media", a ocena taka jest możliwa "dzięki postawie całej rzeszy dziennikarzy obywatelskich, którzy stworzyli w sieci bogatą dokumentację, przede wszystkim filmową". Z okazji Święta Niepodległości 11 listopada w Warszawie odbył się m.in. wiec "Kolorowa Niepodległa", zorganizowany przez Porozumienie 11 listopada, a także "Marsz Niepodległości", zorganizowany przez Obóz Narodowo-Radykalny i Młodzież Wszechpolską. W wyniku starć demonstrantów z policją zatrzymano 210 osób; 40 funkcjonariuszy zostało lekko rannych. Do szpitali przewieziono 30 osób, które odniosły obrażenia. W trakcie zamieszek w wielu punktach Warszawy dochodziło do ataków na dziennikarzy, operatorów i fotoreporterów, którzy byli obrzucani kamieniami i petardami. Na pl. Konstytucji, skąd wyruszał "Marsz Niepodległości", oraz na pl. Na Rozdrożu, gdzie marsz się zakończył, zdemolowano kilka samochodów redakcji, podpalono m.in. wóz transmisyjny TVN24. Podczas zamieszek zdewastowano też 14 radiowozów.