Biskup mówił, że przed ŚDM nie udało się przygotować prognoz dotyczących kosztów, a w ostatnich dniach przed wydarzeniem organizatorzy uważali za niestosowne mówienie o finansach. "Zapowiadałem, że po ŚDM dokonamy bardzo szczegółowych wyliczeń i podzielimy się z opinią publiczną tymi informacjami. Jest to w interesie Komitetu Organizacyjnego, żeby pokazać, jak wielki wysiłek, również finansowy, organizator musiał ponieść" - powiedział Muskus. Dodał, że na wyliczenia trzeba będzie jednak poczekać. "Myślę, że to kwestia tygodni. Może za 2-3 tygodnie będziemy gotowi, żeby takie informacje podać" - powiedział. Jak zauważył, w Krakowie gościliśmy szczególny rodzaj młodych ludzi: pozytywnie nastawionych do życia, uśmiechniętych, radosnych, "pełnych Boga", którzy chcieli w "radosny sposób przeżywać swoją wiarę i nawiązywać nowe przyjaźnie ze swoimi rówieśnikami". Bp Muskus podał, że według szacunków na wtorkowej mszy inaugurującej ŚDM było 200 tys. osób, na powitaniu papieża "ta liczba się podwoiła". "W piątek mieliśmy na Drodze Krzyżowej 800 tys. pielgrzymów, w Brzegach podczas czuwania około 1,6 mln, a na pół godziny przed przyjazdem papieża i rozpoczęciem mszy posłania szacowaliśmy, patrząc na wypełnione sektory, liczbę uczestników na 2,5 mln osób" - mówił. Wyjaśnił, że na monitoringu widać było, że pielgrzymi wciąż wchodzą od strony Krakowa i Wieliczki na teren Campusu Misericordiae. "Pod koniec uroczystości widzieliśmy, jak podczas mszy św. wypełniał się także sektor "0", do którego służby - ze względu na kwestie bezpieczeństwa - wolno wprowadzały pielgrzymów" - dodał. "Pod koniec uroczystości mogło być nawet około 3 mln uczestników. Jeśli zakładamy, że Błonia mieściły na spotkaniach z Janem Pawłem II, podczas papieskich pielgrzymek, od 1 mln do 1,5 mln osób, to łatwo obliczyć, że trzykrotnie większy Campus Misericordiae musiał pomieścić około 2,5 do 3 mln osób, skoro Brzegi były wypełnione "po brzegi"" - podkreślił. Koordynator generalny ŚDM mówił dziennikarzom po konferencji, że nie w liczbach jest sens tego wydarzenia. "Wcale nam nie zależało, żebyśmy mówili dzisiaj o wielkich liczbach, święcili triumfy i mówili, że padł kolejny rekord. Nawet gdyby przyjechało 100 tys. ludzi i zadziało się tyle dobra, ile zadziało się w tym przypadku, też bylibyśmy też ludźmi szczęśliwymi" - podkreślił. Pytany o to, czy Kraków pomoże organizatorom kolejnego spotkania, mówił, że Panama będzie zapewne szukała wsparcia ze strony Rio de Janeiro. "Choć patrząc na potężne długi, które tam zostały, mam nadzieję, że nasze bilanse będą się przedstawiły dużo korzystniej; że będą nas pytali, jak to zrobiliśmy i będziemy gotowi im pomóc" - powiedział bp Muskus. Poinformował, że w Niedzielę Palmową po ŚDM w Watykanie odbywa się przekazanie symboli ŚDM. Towarzyszy temu kilkudniowe spotkanie komitetów: tego, który już organizował Dni i tego, którzy przygotuje kolejne ŚDM. Bp Muskus podziękował władzom Krakowa i Małopolski, komitetom parafialnym i mieszkańcom wszystkich miejscowości, w których były strefy zakwaterowania pielgrzymów. "Docierały do nas informacje od pielgrzymów i ich opiekunów o wspaniałej gościnności Polaków. Małopolska bardzo dobrze zdała egzamin" - podkreślił. Wojewoda małopolski Józef Pilch zapewniał, że podczas ŚDM w Małopolsce było bezpiecznie. I mimo wcześniejszych obaw nie było też kłopotów z łącznością. "Każdy młody człowiek mógł wysłać do swojego domu zdjęcie, jak pięknie wygląda Kraków albo ołtarz" - mówił. Dodał, że połączeń z numerem 112 było 123 tys., z czego 17 tys. w celach informacyjnych. Operatorzy najczęściej obsługiwali pielgrzymów mówiących po polsku, angielsku, francusku, hiszpańsku i niemiecku. Jak podkreślił Pilch "brakuje nam jeszcze tygodnia, żeby ostatni pielgrzym opuścił Kraków i Małopolskę. Wtedy będę mógł powiedzieć dokładnie, że zadanie zostało wykonane" - dodał. Według prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego służby miejskie odpowiedzialne za stan miasta stanęły na wysokości zadania, miasto było czyste, działała komunikacja. Marszałek województwa Jacek Krupa mówił, że według szacunków władz regionu ok. 20-30 proc. pielgrzymów zamierza wrócić do Małopolski lub polecić ją rodzinie i znajomym.