- Uznaliśmy, że obecna scena polityczna jest tak zabetonowana, że nie daje szansy na sukces nie tylko takiemu ugrupowaniu jak nasze, ale również np. Ruchowi Poparcia Palikota - powiedział. Dodał, że zaangażowanie się w tegoroczne wybory parlamentarne w takiej sytuacji byłoby marnotrawieniem siły, energii i pieniędzy. Przypomniał, że partia przez kilka miesięcy była sparaliżowana wewnętrznym sporem o przywództwo. Pytany, czy w obliczu wcześniejszych, wielokrotnych zapowiedzi szefa SD Pawła Piskorskiego udziału w wyborach, rezygnację można traktować, jako tchórzostwo i brak wiary we własne ugrupowanie, odparł: "Jest to racjonalne podejście do sytuacji i jej trzeźwy osąd". Po tym, jak Piskorski w marcu ponownie został przewodniczącym, po długim sporze sądowym z grupą osób krytyczną wobec sposobu zarządzania przez niego partią, zapowiadał odbudowę pozycji ugrupowania. Pytany wówczas o start w wyborach mówił, że celem partii politycznej jest uczestniczenie w wyborach. Podkreślił, że będzie chciał przywrócić obecność partii na scenie politycznej.