Zły kosmiczny władca zebrał nadmiar swoich obywateli na wiecu zwołanym pod pozorem inspekcji rozliczeń podatkowych. Tak, nie mylicie się, ta historia to część oficjalnych wierzeń Kościoła scjentologicznego, do którego należą m. in. Tom Cruise, John Travolta i Bruce Willis. Podczas tej inspekcji Xenu, wraz z pomocą nikczemnych psychoanalityków, potraktował wszystkich tych nadprogramowych obywateli zastrzykami z mieszaniny alkoholu i glikolu, po czym załadował ich, uśpionych, hurtem do statków kosmicznych, które przypominały samolot DC8. Tak, tak, najnormalniejszy pasażerski DC8: nie boeing 707, nie Tupolew 154, ale właśnie DC8. Tyle tylko, że zamiast silników odrzutowych, miał silniki rakietowe. Samoloty te poleciały na Ziemię. Owszem, to nadal oficjalna doktryna kościoła scjentologicznego. Ale to bynajmniej nie koniec tej opowieści. To dopiero początek. Złemu Xenu nie wystarczyło wysłanie uśpionych koktajlem glikolu i alkoholu setek obywateli na naszą planetę. Ziemia zresztą w tych zamierzchłych czasach nazywała się Teegeeack i była częścią międzyplanetarnego imperium, które składało się z 76 planet i którego władcą był właśnie łobuz Xenu. Cała rzecz - notabene - wydarzyła się 75 milionów lat temu. Kiedy DC8 zbliżyły się do Ziemi, Xenu (zapewne wraz ze złowrogimi psychoanalitykami) wrzucił wszystkich - kilkaset milionów obywateli kosmicznego imperium - do ziemskich wulkanów i dopchnął bombami wodorowymi. DC8 ledwie zdążyły uciec. 75 milionów lat temu życie nie było łatwe. Scjentolodzy dobrze to wiedzą. Kiedy setki miliardów obywateli zginęło spektakularną śmiercią, w ziemskie (teegeeackie) niebo wzleciały miliardy uwolnionych z ciał thetanów (dusz) niesionych nuklearnym podmuchem. Jeśli ktoś myśli, że to happy end, to jest w błędzie. Xenu powyłapywał thetany (które, notabene, były silnymi bytami) i pozamykał je w elektronicznych pułapkach, gdzie przez wiele dni katował je wyświetlanymi trójwymiarowymi filmami, które naładowały thetanom do astralnych głów mnóstwo ciężkostrawnych bzdur, pouczały, nauczały, generalnie - używając współczesnej, potocznej terminologii - straszliwie ich zeschizowały i zestresowały, powpędzały w kompleksy do tego stopnia, że - jak zapewne wolno się domyślać - musiały przypominać Woody'ego Allena po dziesięciu kawach. Osłupiałe thetany dowiedziały się ponadto z filmów, że w poprzednim życiu były zarazem diabłem, Bogiem i Chrystusem. Po tym wszystkim stały się psychicznymi flakami, pogrupowały się i opanowały ciała pierwotnych ludzi, którzy wtedy (75 milionów lat temu) żyli na Ziemi. I tak to trwa do tej pory. Mamy w sobie stada zakompleksionych thetanów. Nie wiadomo, ilu wyznawców ma Kościół scjentologiczny - według danych samych scjentologów mowa o kilku milionach osób. Są to zapewne dane mocno zawyżone, co nie zmienia jednak faktu, że ogromna liczba wyznawców Kościoła scjentologicznego wierzy w Xenu, kosmiczne deklaracje podatkowe, rakietowe DC8, zmasakrowane psychicznie thetany itp. Scjentolodzy bronią się, twierdząc, że powyższa historia jest wyjęta z kontekstu, i że wrogowie scjentologii wykorzystują ją w celu ośmieszenia ich wyznania. Mówią, że historia o Xenu jest mniej więcej tak samo prawdopodobna, jak mit o stworzeniu świata w ciągu siedmiu dni, o wstających z grobu betańczykach, gadających wężach i Izraelitach żyjących po tysiąc lat. Niektórzy z nich twierdzą wręcz, że jest to po prostu przypowieść mająca zilustrować pewną prawdę ogólną. Trzeba bowiem pamiętać, że twórcą tej religii był średniej klasy pisarz science - fiction Lafayette Ronald Hubbard. Jak się może wydawać, prawda ogólna jest taka, że bóg (szatan?) zainfekował nasze umysły (dusze?) poczuciem winy, małości i słabości, a rolą scjentologii jest wyzwolenie nas z tych niepotrzebnych okowów i pozwolenie naszym umysłom pełnego rozwinięcia skrzydeł. Scjentolodzy zwalczają "barbarzyńską" psychoterapię i psychiatrię (nieprzypadkowo złowrogimi wspólnikami Xenu byli właśnie psychoanalitycy), przeciwstawiając jej sesje "audytu", którym poddają się członkowie sekty. To jest właśnie jeden z podstawowych zarzutów, które stawiane są scjentologom. Organizacje psychologów oskarżają ich o nielegalnie prowadzenie psychoterapii, co może doprowadzić do silnych zaburzeń u osób, które się jej poddają. Podczas takich sesji ponadto, osoba prowadząca "audyt" może wyciągnąć z "audytowanego" informacje, które ten mógłby chcieć zachować w tajemnicy, co w sytuacji, kiedy nie ma obowiązku zachowania tajemnicy zawodowej, staje się niebezpieczne. Nie wiadomo ponadto, czy podczas seansów nie są wykorzystywane techniki mające na celu psychiczną manipulację wyznawcą. Sami scjentolodzy uważają, że "audyt" wyleczył wielu z nich z chorób psychicznych, depresji, uzależnień, kompleksów etc. "Audyt", którego seanse - notabene - kosztują całkiem sporo, ma na celu wyzwolenie wyznawcy z traum, które gnieżdżą się w jego "umyśle reaktywnym" - odpowiedzialnym za pierwotne, zwierzęce instynkty (a zarazem traumy z poprzednich wcieleń), i które czasami przejmują kontrolę nad "umysłem wykonawczym", bądź "somatyczny" - ludzkim systemem operacyjnym, który zazwyczaj kontrolowany jest przez tzw. "umysł analityczny" - odpowiedzialny za podejmowanie decyzji etc.