- Europa ma bardzo dynamiczną gospodarką, tak samą jak wasz kraj. Ale niepotrzebna jest nawet dynamiczna gospodarka tworząca bogactwo dla niewielu, a bezrobocie dla wielu. Nie chcę żyć w Europie, w której spekulanci zarabiają miliardy i nie płacą podatków. Chciałbym zmienić Europę, aby szła ona w innym kierunku - mówił do uczestników manifestacji Schulz. - Nie potrafię mówić w waszym pięknym języku, choć chciałbym się nauczyć. Ale znam jedną sentencję, którą chciałbym tu przytoczyć: "jeszcze Polska nie zginęła" i dodam "Jeszcze nie zginęła Europa". Powiedział, że 27 mln Europejczyków pozostaje bez pracy, w tym 6 mln młodych ludzi "z najbardziej wykształconego pokolenia, jakie było na naszym kontynencie". - Młodzi ludzie płacą swoimi karierami za kryzys wywołany przez spekulantów. Chciałbym zostać przewodniczącym KE właśnie w waszym imieniu - dodał. Zaznaczył, że jako przewodniczący Komisji chce walczyć m.in. o zatrudnienie dla młodych ludzi. - Możemy zmienić Europę, uczynić ją bardziej solidarną, demokratyczną, skuteczną, mniej biurokratyczną. Do tego potrzebna jest większość, a większość zależy od frekwencji wyborów i wyników wyborów. Za trzy i pół tygodnia musicie pójść i zagłosować. Powiedzcie swoim sąsiadom, kolegom, przyjaciołom - ci, którzy zostaną w domu, nie zagłosują, nie powinni narzekać po wyborach, że wygrał druga strona - mówił, nawołując do pójścia i zagłosowania w wyborach do Europarlamentu. Nawiązał też do wejścia Polski do UE. - 100 lat temu rozpoczęła się I wojna światowa, a 75 lat temu II wojna światowa. 1 września 1939 r. z mojego kraju rozpoczęła się największa katastrofa ubiegłego stulecia. 25 lat temu Europejczycy obalili żelazną kurtyną, a 10 lat temu nasz sztucznie podzielony kontynent zjednoczył się ponownie. Nie zapominajmy tego, co było 100, 75, 25 i 10 lat temu - mówił. Dodał, że dzięki wejściu Polski do UE Polacy i Niemcy mogą być razem w zjednoczonej Europie.Manifestacja OPZZ i SLD w Warszawie rozpoczęła się polskim i europejskim hymnem. Ma to być manifestacja solidarności z ofiarami kryzysu gospodarczego. Nowe, lepsze miejsca pracy i godziwe wynagrodzenie - to główne postulaty protestujących. "Ludzie pracy - nie jesteście sami" - Ludzie pracy - nie jesteście sami, jest z nami postępowa Lewica, są z nami liderzy - zwracał się do manifestujących przewodniczący OPZZ Jan Guz. Swoje przemówienie rozpoczął od nawiązania do ofiar wypadków w pracy. Podkreślił, że w ubiegłym roku w pracy zginęło 300 osób. - W czasie dekady 5 tys. osób to wiele tragedii ludzkich. Wiemy, że wiele miejsc pracy nie spełnia warunków - mówił przewodniczący OPZZ. - Sypie się polska demokracja, każdy o tym wie; coraz więcej biedy i ubóstwa, coraz więcej wykluczonych. Pamiętamy dzisiaj o 2,5 mln osób bez pracy, o 2,5 mln wypędzonych z kraju, by szukać środków na utrzymanie - mówił Guz. Jak dodał, wystąpił do prezydenta o odznaczenia dla robotników - "dano mi do zrozumienia, że odznaczenia nie są dla robotników" - mówił. - Razem przyjaciele, tylko razem możemy zwyciężyć, tylko razem możemy pokonać niegodziwości - dodał. Do rządzących zwrócił się słowami: "Coraz częściej będziemy wychodzić na ulice. Wyjdziemy, by walczyć o swoje prawa, o postęp o cywilizację. Nie pozwolimy rzucić się na kolana (...). Bez dialogu nie ma postępu, bez dialogu nie ma Unii Europejskiej". - Dzisiaj żądamy od polskiej władzy wzrostu wynagrodzeń i wyrównania ich z wynagrodzeniami UE, bo ciężko pracujemy; większych nakładów na służbę zdrowia i ich uporządkowania - dodał. OPZZ chce podczas manifestacji przypomnieć o swoich postulatach: płacy minimalnej w wysokości połowy średniej krajowej, likwidacji umów śmieciowych, wynagrodzeniu godzinowym na poziomie nie niższym niż 11 zł za godzinę, skróceniu kolejek do lekarzy oraz o obniżeniu podatków dla osób o najniższych dochodach (przy jednoczesnej podwyżce podatków dla najlepiej zarabiających).