Schmidt dla RMF: Byłam sekowana w partii i klubie
"Nowoczesna stała się projektem nie takim, jaki tworzyłam 3 lata temu" - mówi Joanna Schmidt w rozmowie z RMF FM o swoim odejściu z klubu poselskiego Ryszarda Petru. "Uważam, że byłam sekowana w partii i klubie przez obecne władze" - stwierdza. W kontekście swoich politycznych planów na przyszłość posłanka ocenia, że „Polacy nie chcą POPiS-u” i że nowa partia jest „absolutnie” potrzebna. „Postaramy się, żeby był ten trzeci wariant. (…) To miałaby być partia liberalna, społeczna” - deklaruje.
Robert Mazurek: Dzień dobry.
- Joanna Schmidt: Dzień dobry, witam.
Joanna Schmidt jest naszym gościem, była posłanka Nowoczesnej i stąd pytanie: czy jest życie po Nowoczesnej?
- Oczywiście, że jest życie po Nowoczesnej. Dowodem jest to, że tutaj jestem.
No dobrze, a jak to będzie teraz wyglądało? Dlaczego pani wystąpiła z Nowoczesnej? Zabraniali pani czegoś?
- Oczywiście z jednej strony mogę powiedzieć na okrągło, że jest oświadczenie, bo rzeczywiście każde słowo jest tam przemyślane, na wszystkie sposoby. Ale tak, jak z każdą ciężką, trudną decyzją - to wszystko po prostu się kumuluje i w pewnym momencie jest taki moment przełomowy, kiedy już mówi się po prostu "basta". Na pewno impulsem było wyjście mojej koleżanki, Joanny Scheuring-Wielgus.
No właśnie, kolejna Joanna Sz. No jak ja mogę się nie pomylić...
- Ale po prostu Nowoczesna stała się projektem... projektem nie takim, który tworzyłam 3 lata temu, począwszy od Torwaru. Nie z takimi wartościami. I to jest projekt, w którym po prostu już nie chciałam uczestniczyć.
Zaraz o tym porozmawiamy, tylko...
- Mam taki instynkt samozachowawczy. Tak, jak jest w biznesie: jak się już nie chce jakiegoś projektu kontynuować, jak się już nie chce z jakimiś ludźmi współpracować, to się ma tę możliwość wyjścia. I ja w polityce nadal uważam, że mogę pracować z ludźmi, z którymi chcę pracować.
No dobrze, tylko Joanna Scheuring-Wielgus, o której już wspomnieliśmy parę razy, powiedziała, że ona nie mogła tam dłużej być, bo zabraniano jej występowania w sprawie niepełnosprawnych. A czy pani czegoś zakazano?
- U Joanny na pewno to była taka "kropka nad i", taki moment przełomowy, ale powtarzam: Joanna Scheuring-Wielgus walczy od paru miesięcy o to, żeby w Nowoczesnej poukładać pewne sprawy, konflikty, nieporozumienia. To samo jeżeli chodzi o moją osobę...
"Moja osoba" to ulubione sformułowanie Beaty Kempy. Naprawdę, proszę nie iść tą drogą.
- Uważam, że byłam sekowana w partii, w klubie.
Przez kogo?
- Przez obecne władze.
Czyli przez panią Katarzynę Lubnauer i przez przewodniczącą klubu, Kamilę Gasiuk-Pihowicz?
- Katarzyna Lubnauer jest przewodniczącą partii, Kamila Gasiuk-Pihowicz jest teraz szefową klubu i...
One panią sekowały, tak?
- Na pewno to jest zawsze lidera odpowiedzialność. To już bardzo długo trwa. Uważam, że jako poseł niezależny, na zewnątrz, z moją energią, pomysłami, aktywnością, którą udowodniłam w pierwszym okresie posłowania - mogę po prostu działać z większą korzyścią dla tej szeroko rozumianej opozycji.
Poświadczam, rozmawialiśmy przed wejściem na antenę, energii pani poseł nie brakuje. Ale, pani poseł, na czym polegało sekowanie Joanny Schmidt w Nowoczesnej w takim razie?
- Wie pan, panie redaktorze... Ja zawsze muszę wrócić do tego momentu sprzed roku, kiedy był rzeczywiście ten trudny moment związany z wyjazdem na Sylwestra. Była prośba do mnie, żebym stała się po prostu ofiarą tego wyjazdu. Dobrze, no to Joanna Schmidt zrezygnuje z prezydium. Zrezygnowałam. No bo "musimy coś dać"...
Ktoś musi być kozłem ofiarnym?
- Tak. No to Joanna Schmidt. Dalej nie pomaga, no to: "Joanna, może zrezygnujesz z zarządu partii?" Partii, którą tworzyłam...
Ale nie miała pani pretensji do Ryszarda Petru? Przecież to on razem z panią wyjechał. Dlaczego on nie poniósł ceny, a pani tak?
- Ryszard Petru był wtedy przewodniczącym klubu i przewodniczącym partii.
Rozumiem, że pani się zgodziła ponieść ofiarę... zbiorową.
- Tak. Dla dobra partii - tak się mówi, panie redaktorze. Dla dobra partii. I po prostu... A to postępowało. Dzisiaj słyszę głosy, że powinnam zrezygnować z ALDE - jestem wiceprzewodniczącą liberałów europejskich. Nie ma takiej opcji, od razu przekazuję taką informację...
Koleżankom....
- koleżankom. Procedura jest jasna, 400 osób - delegatów z całego świata, liberałów - głosowało.
Rozumiem, że koleżanki z partii - te, które pozostały w Nowoczesnej, namawiały panią, by pani zrezygnowała.
- Nie, nie. Takie po prostu głosy ze struktur - osób, które wspierają obecne szefostwo - słyszę. Procedura jest jasna. Można zwołać taki kongres, dwie trzecie osób może odwołać mnie jako wiceprzewodniczącą.
Pani poseł, spróbujmy to jakoś usystematyzować. Pani w styczniu, po zamieszaniu z głosowaniami aborcyjnymi mówiła, że "widać, że Kamili Gasiuk-Pihowicz debiut w roli szefowej klubu nie wyszedł". Co teraz? Dlaczego musiała pani odejść? Dlaczego Kamila Gasiuk-Pihowicz się nie sprawdziła, pani zdaniem?
- Uważam, że moja decyzja o odejściu była najbardziej uczciwą decyzją wobec siebie. Ja się czuję tak lekko i tak dobrze, taka ulga. Absolutnie nie namawiam innych osób do wyjścia, a na pewno nie struktury, z którymi jestem w kontakcie. Ale ja czuję ulgę. To utwierdza mnie w tym, że to była bardzo dobra decyzja. I zakładam, że również w klubie odczuwana jest taka ulga. Bo słyszeliśmy, że działaliśmy na szkodę partii, na szkodę klubu.
A czy Katarzyna Lubnauer w takim razie nie sprawdza się w roli szefowej Nowoczesnej?
- Katarzyna Lubnauer zawsze mówiła to Ryszardowi (Petru), że sondaże są odzwierciedleniem tego, czy szef się sprawdza czy się nie sprawdza.
No to w takim razie jak pani to ocenia? Bo sondaże nie są dla pani byłej partii najlepsze.
- No nie są najlepsze.
Czyli?
- Sondaże są odzwierciedleniem jakości zarządzania partią.
Pani poseł, co dalej? Wczoraj był w naszym studiu Sławomir Neumann, szef klubu Platformy. Powiedział, że uważa, że to, co panie zrobiły to duży błąd, bo dziś jest czas łączenia, a nie dzielenia opozycji. Dlaczego pani dzieli opozycję?
- Ja wiedziałam, że posłowie przejmą taką retorykę. Oczywiście i pana Sławka (Neumanna), i pana Grzegorza Schetynę, spotykając na korytarzu Sejmu - to były takie dwuminutowe wymiany zdań - uspokajałam...
Ale jak to wyglądało, ta wymiana zdań?
- Mówiłam: "spokojnie chłopaki, do wyborów samorządowych będziemy powstrzymywać się od krytyki".
"Spokojnie, chłopaki", a oni mówią: "co, dziewczyno?"
- Ale po wyborach samorządowych będzie trochę ostrzej. Grzegorz Schetyna jest takim politykiem, że myślę, że za bardzo się tym nie przejmuje. Muszą wiedzieć, że zawsze może być ta trzecia opcja - że Polacy nie są PO-PiS-u, więc postaramy się aby był ten trzeci wariant, ten wybór, ten realny wybór.
Ryszard Petru dzisiaj w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" wspomina, że potrzebny jest nowy projekt. Zapomnijmy na chwilę o słowie "projekt", bo to jest takie nadużywane słowo, nawet kiedy nie chcemy powiedzieć "partia". Czy jest potrzebna nowa partia?
- Absolutnie tak. Absolutnie tak i takie są głosy zarówno od naszych wyborców, od moich wyborców, osób też wspierających Nowoczesną, ale też innych środowisk obywatelskich. Ostatnie 2 lata to jest ogromne ożywienie potencjału społecznego.
A jaka to miałaby być partia?
- To miałaby być partia liberalna, społeczna.
Wie pani, jako żywo, jest już taka partia, nazywa się Nowoczesna.
- Nowoczesna zatraciła taką swoją czystość, jeśli chodzi o liberalne rozwiązania, o takie stanowcze poglądy, o odważne decyzje. Ja tego nie widzę.
Ale wie pani, bo to bardzo łatwo jest mówić w studiu sejmowym, że jesteśmy twardzi, liberalni, czysto liberalni, a później pani powiedzą: co pani zrobi z niepełnosprawnymi protestującymi w Sejmie? Da im pani jeszcze więcej? Rząd PiS-u mówi: zwiększyliśmy wydatki na nich o 40 procent. A końca protestu nie widać.
- To jest odpowiedzialność obecnego rządu dzisiaj, tak. To oni, przepraszam bardzo, ale sprowokowali te osoby niepełnosprawne...
Poważny polityk powinien wiedzieć, co należy zrobić - jak należy z tej sytuacji wyjść.
- Panie redaktorze, postulaty tych niepełnosprawnych są jasne. Jasno artykułują i to premier Morawiecki sprowokował ich na kongresie w sobotę. Naprawdę oczekiwali, że kto jak kto, ale rządu PiS-u odpowie na zapotrzebowania niepełnosprawnych. A co usłyszeli? Że będzie 1,5 miliarda rozdanych wyprawek szkolnych.
A co usłyszą od pani? Że: "chcemy być partią twardoliberalną"?
- Liberalną, społeczną. W całej Europie, na świecie, nie ma już miejsca na liberalizm w tym takim pojęciu sprzed 50 lat. On się nie sprawdził. Musi być wrażliwość społeczna.
O tym, jak połączyć wrażliwość społeczną z tym "nie dla populizmu' i "nie dla rozdawnictwa" - czyli tym, co powiedział twardo Ryszard Petru: "nie popieramy rozdawnictwa i populizmu, my zawsze mieliśmy być partią ludzi przedsiębiorczych, reprezentującą tych, którzy sobie poradzili".
- Podpisuję się pod tym zdaniem.
"Przede mną chwila działalności w ramach niezależności. Jest bardzo dużo czasu. Do wyborów samorządowych nie zadzieje się raczej nic" - tak o możliwości powstania nowej partii, stanowiącej konkurencję dla duopolu PO-PiS, mówiła w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM Joanna Schmidt.
Jak oceniała, "potencjał społeczny jest pobudzony". "Wierzę, że uda się spiąć tę energię i powstanie coś rewelacyjnego" - stwierdziła.
Z kim chciałaby współpracować w takim ruchu? "Widziałabym tam takich ludzi jak Robert Biedroń, Barbara Nowacka, Ryszard Petru, Krzysztof Mieszkowski i wielu innych polityków. Wspólny mianownik? Muszą być wspólne wartości. To nie musi być koniecznie wspólny program, tylko te wartości na poziomie ‘meta’" - zaznaczyła Schmidt.
Pytana natomiast przez Roberta Mazurka o trwający w Sejmie protest osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów posłanka stwierdziła, że więcej pieniędzy na zaspokojenie ich potrzeb mogłoby pochodzić np. z modyfikacji programu 500+.
"Jeżeli można dać 500 zł gotówki wszystkim, to nie można mówić, że osoba niepełnosprawna nie będzie dokładnie wiedziała, na co wydać te pieniądze" - skrytykowała Schmidt.