Eksperci badali wszelkie szczegóły interwencji w mieszkaniu 34-latka, do którego policjantów wezwało pogotowie ratunkowe. Przeanalizowali procedury działań funkcjonariuszy, to czy zasadnie i zgodnie z przepisami zastosowano środki przymusu bezpośredniego - między innymi kajdanki. Duże znaczenie - jak dodał Zieliński - miały też wstępne wyniki sekcji zwłok. - Nie wskazuje nic na to: ani z sekcji zwłok tak nie wynika, ani z kontroli, którą przeprowadziliśmy równolegle z Komendą Główną Policji równolegle, żeby policja postępowała niezgodnie z regulaminem, przepisami, procedurami - powiedział Zieliński. Mężczyzna miał schizofrenię i od jakiegoś czasu nie brał lekarstw, nie jadł. W czasie interwencji, która trwała kilkadziesiąt minut, 34-latek był obezwładniany m.in. gazem pieprzowym. Kiedy przestał oddychać, policjanci razem z załogą karetki rozpoczęli reanimację. Mimo przywrócenia akcji serca, mężczyzna zmarł w sobotę w szpitalu. W reakcji na te wydarzenia na ulice Białegostoku wyszły demonstracje przeciwko policji, doszło do zamieszek. Zatrzymano kilkadziesiąt osób. (j.) Krzysztof Zasada