Ale obecny premier nie pali się do prezydentury, bo to wiele obowiązków bez realnej władzy, twierdzi rozmówca "Wyborczej" znający sytuację w PO. - Ma jednak świadomość, że może być do startu zmuszony sytuacją w partii. Jeśli wystartuje, nikt nawet nie piśnie o własnych ambicjach. Jeśli nie, nagle w Platformie zaroi się od potencjalnych prezydentów. Walka wewnętrzna będzie tak ostra, że może oznaczać koniec partii. Decyzji "na tak" jeszcze nie ma, ale powstał już polityczny plan na wypadek, gdyby Tusk szedł do Pałacu Prezydenckiego. Zakłada się, że w takim przypadku premierem zostanie Grzegorz Schetyna, wicepremier i szef MSWiA. - To naturalny wybór. Schetyna to najbliższy współpracownik Tuska. Premier mu ufa i wtajemnicza we wszystkie państwowe sprawy, mówi ważny polityk Platformy. Rozmówcy "Wyborczej" komentują, że Schetyna już dziś zaczyna przygotowywać się do roli premiera: co dzień bywa w kancelarii, chodzi na narady o służbie zdrowia, autostradach, nadzoruje przygotowania do Euro 2012. Jest - jak mówią w PO - prawie premierem. Docenia go nawet opozycja. - W zestawieniu z innymi ministrami, Schetyna wypada bardzo dobrze, mówi Joachim Brudziński (PiS). - Widać, że panuje nad trudnym resortem.