Pytany we wtorek w TVN24, czy nie za długo czekamy na raport komisji Millera, Schetyna odparł: "Za długo, ale jeżeli byłaby pewność, że on zostanie udostępniony opinii publicznej w perspektywie najbliższych dni, to warto czekać". Dopytywany, czy w takim razie nie ma tej pewności, marszałek Sejmu powiedział: "Ja jej nie mam, bo ja nie tłumaczę, nie jestem przy tym raporcie". "Wszyscy chcielibyśmy, żeby on (raport komisji Millera) już został ujawniony, żeby trochę zdjąć z siebie tę odpowiedzialność, bo wszyscy na niego czekamy, uważamy, że tam będą te najważniejsze rzeczy. Nie jestem przekonany, że tak będzie, (...) że tam będą odpowiedzi na te kluczowe pytania, które sobie wszyscy zadajemy, czyli o powody katastrofy" - powiedział Schetyna. "Trudno mi sobie wyobrazić, żeby w tym raporcie było wszystko, (...) bo tych pytań jest przecież wiele, to są setki pytań" - dodał marszałek. "Ale najważniejsze odpowiedzi chyba padną?" - zapytała prowadząca program. "Zobaczymy, nie mam takiego przekonania. Chciałbym, żeby ten raport był, żeby poważna debata odbyła się nad zapisami tego raportu, a nie nad niepoważnym raportem czy sprawozdaniem komisji Antoniego Macierewicza" - odpowiedział Schetyna. Jak dodał, chciałby, żeby raport komisji Millera zamknął sprawę oceny przyczyn i okoliczności katastrofy. "Natomiast oczywiście to nie jest tak, że ten raport zamknie dyskusję, on ją otworzy tylko w następnym etapie. Chciałbym, żebyśmy mogli powiedzieć: po 15 miesiącach po katastrofie komisja państwowa przygotowała rzetelny, uczciwy raport, który opisuje przyczyny i okoliczności tragedii smoleńskiej. Chciałbym, żeby tak było i jestem przekonany, że w perspektywie najbliższych dni, tygodni tak się stanie" - zaznaczył Schetyna. Pytany, czemu w kraju "pełnym tłumaczy" tak długo trwa tłumaczenie raportu komisji Millera, Schetyna zadeklarował, że wierzy w "obiektywne przyczyny opóźnień" i tego, że "to musi trwać". W styczniu br. szerokim echem odbiła się wypowiedź marszałka Sejmu, że reakcja rządu na raport Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) w sprawie katastrofy smoleńskiej była spóźniona, ponieważ "nie była w tym samym dniu". Premier Donald Tusk w czasie, gdy szefowa MAK Tatiana Anodina przedstawiała na konferencji prasowej w Moskwie raport z katastrofy smoleńskiej, przebywał na urlopie we Włoszech. Na temat raportu MAK wypowiedział się następnego dnia w Warszawie, przerywając urlop. Przygotowany przez komisję, kierowaną przez szefa MSWiA, ponad 300-stronicowy raport został przekazany premierowi pod koniec czerwca. Obecnie jest tłumaczony na angielski i rosyjski. Bezpośrednio po przetłumaczeniu ma zostać ujawniony. Rzecznik rządu Paweł Graś zapewniał w ubiegłym tygodniu, że nie ma problemu z tłumaczeniem raportu, tylko "musimy wziąć pod uwagę to, że to jest bardzo specyficzne słownictwo, bardzo specyficzna problematyka".