Premier, szef PO Donald Tusk do tej pory nie zadeklarował, czy chce widzieć Schetynę w zarządzie. Zwyczajowo to właśnie przewodniczący partii wskazuje kandydatów na swoich zastępców (obecnie są nimi, obok Schetyny, Ewa Kopacz, Hanna Gronkiewicz-Waltz i Radosław Sikorski), a także na sekretarza generalnego (funkcję tę sprawuje Andrzej Wyrobiec). Według polityków PO stanowisko pierwszego wiceszefa PO przypadnie prawdopodobnie marszałek Sejmu Ewie Kopacz. "To rzecz drugorzędna, najważniejsze, żeby Platforma była jedną wspólną drużyną" - ucina spekulacje Kopacz. Podkreśla też, że statutowy zapis o pierwszym wiceprzewodniczącym nie oznacza, że pozostali "będą mieli mniej pracy, mniej odpowiedzialności, a ich głos będzie mniej ważny". "Jeśli będzie mi dane pracować jako wiceprzewodnicząca, będę to traktować jako szczególne zobowiązanie" - zapewniła Kopacz w rozmowie z dziennikarzami. Sam Schetyna od kilku tygodni w rozmowach z dziennikarzami powtarza, że chce się znaleźć w zarządzie. "Będę kandydował. To jest moja partia. Ja ją budowałem, nawet nie od pierwszego dnia, ale wcześniej i mam pomysły na tę partię. Uważam, że to się może przydać" - zadeklarował w czwartek w RMF FM. Zwolennicy Schetyny zapowiadają, że jeśli premier nie zaproponuje mu miejsca w zarządzie, zgłoszą go do zarządu sami, zdając się na werdykt Rady Krajowej. "Na pewno zostanie zgłoszony - jeśli nie przez Tuska, to z sali" - zapewnił w rozmowie z PAP bliski współpracownik Schetyny. Otoczenie Schetyny przekonuje, że pozbawienie go jakichkolwiek funkcji w partii będzie błędem m.in. w kontekście zbliżających się wyborów europejskich, samorządowych, a później parlamentarnych. "Jeśli Schetyna nie wejdzie do zarządu krajowego, straci wszystkie funkcje w partii. Pozostanie mu jedynie kierowanie komisją spraw zagranicznych. W kategoriach hierarchii partyjnej będzie to oznaczać polityczny niebyt" - oceniają rozmówcy PAP. Szef klubu PO Rafał Grupiński ocenił w rozmowie z PAP, że można się spodziewać wielu zgłoszeń z sali, jeśli skład zarządu nie zostanie wcześniej uzgodniony pomiędzy poszczególnymi regionami. "W Platformie wybory mają zawsze charakter demokratyczny, wobec tego można się spodziewać wielu zgłoszeń z sali, jeśli byłaby to pełna, otwarta pula i nie było porozumienia między regionami. Ale trzeba poczekać do soboty, wtedy wszystko będziemy wiedzieli" - zaznaczył Grupiński. Dopytywany, czy sobotnie posiedzenie Rady Krajowej będzie miało również charakter programowy, Grupiński odparł, że Rada będzie raczej poświęcona zakończeniu wyborów wewnętrznych w partii. "Spodziewam się, tak też chciałbym zaproponować, aby konwencja programowa odbyła się pod koniec lutego, a więc mniej więcej w tym samym czasie, w którym otwierać się będzie kampania do europarlamentu" - dodał szef klubu PO. Zgodnie ze statutem do kompetencji Rady Krajowej należy wybór - na wniosek szefa Platformy - wiceprzewodniczących partii oraz sekretarza generalnego, ale również wybór innych członków zarządu krajowego (w liczbie do 5). Jeśli premier nie zaproponuje Schetynie współpracy, zgłoszenie go z sali będzie jedynym sposobem na to, aby dostał się on do zarządu (pod warunkiem, że Rada Krajowa przegłosuje jego kandydaturę). Jesienią Schetyna przegrał z Jackiem Protasiewiczem wybory na przewodniczącego regionu dolnośląskiego, więc "wypadł" z puli 16 miejsc w zarządzie przeznaczonych dla szefów PO w terenie. Jego przeciwnicy twierdzą, że powinien stracić miejsce we władzach partii, obwiniają go m.in. o przecieki do mediów towarzyszące wyborom przewodniczącego PO na Dolnym Śląsku. Niechętni Schetynie politycy PO liczą, że Donald Tusk zdecyduje się na całkowite usunięcie z władz partii "lidera wewnętrznej opozycji" - jak nazywają Schetynę. "Czas odesłać go na emeryturę" - ocenił w czwartkowej rozmowie z PAP jeden z szefów regionów. Do momentu nadania tej depeszy Donald Tusk nie poinformował władz partii o swojej koncepcji składu zarządu. Niewykluczone, że zarząd zbierze się po raz ostatni w "starym składzie" w piątek wieczorem, albo w sobotę rano, tuż przed posiedzeniem Rady Krajowej. Politycy PO w nieoficjalnych rozmowach oceniają, że premier nie zwołuje zarządu, bo nie chce dyskusji na tematy personalne. "Nie chce dyskusji, to jasne. Ale to zły sygnał dla partii. Mówimy o demokratyzacji, zdecydowaliśmy się na bezpośrednie wybory szefa partii i przewodniczących regionów, ale od dłuższego czasu najważniejsze decyzje zapadają jednoosobowo" - mówił polityk z władz PO. Przywołał przykład rekonstrukcji rządu. Premier nie konsultował wówczas zmian w swoim gabinecie z kierownictwem partii, a znaczna część polityków PO o szczegółach rekonstrukcji dowiedziała się z mediów. Wybór nowego składu zarządu krajowego to konsekwencja upływającej kadencji partyjnych władz. Platforma po raz kolejny wybrała Donalda Tuska na przewodniczącego partii (Tusk wygrał z Jarosławem Gowinem, Schetyna nie startował), a także nowe władze w kołach, powiatach i regionach. Pod koniec listopada wyłoniono nowy skład Rady Krajowej, która z kolei zatwierdzi nowy zarząd PO. W skład rady wchodzą m.in. posłowie, senatorowie i europarlamentarzyści PO.