Schetyna, który uczestniczył we wtorek w konferencji pn. "Przyszłość Polski w Europie" organizowanej przez think tank Wilfried Martens Centre for European Studies, podkreślił, że PO sprzeciwia się powiązaniu wypłat funduszy europejskich z kwestiami przestrzegania praworządności w Polsce. "Jestem przedstawicielem największej partii opozycyjnej, ale bardzo wyraźnie chcę tu powiedzieć, że nie zgodzimy się na to, żeby te rzeczy wiązać ze sobą. Rządy, nawet te najtwardsze, czy najtrudniejsze zmieniają się. Zmieniają się parlamenty, rządy, a budżet zostaje" - wskazał lider Platformy. Schetyna podkreślił, że "Polska będzie zawsze stać na straży praworządności, pilnować zasad i reguł trójpodziału władzy". Choć - jak dodał - w związku z przeprowadzonymi reformami wymiaru sprawiedliwości, Unia Europejska może "stawiać znaki zapytania". "Te złe rządy miną, a budżet zostanie. Nam chodzi o to, żeby perspektywa budżetu, strategii finansowania projektów była rozpisana na lata, czy nawet dziesięciolecia, a nie była uzależniona od jednego rządu" - podkreślił polityk. "Zrobimy wszystko, by kwestie praworządności były traktowane przez polski parlament, rząd, prezydenta w sposób, który jest dla europejskich wartości oczywisty: czyli w szacunku dla trójpodziału władzy i niezawisłości władzy sądowniczej" - oświadczył Schetyna. Mniej środków to strata dla Polaków Jak zaznaczył, sytuacja, w której Polska otrzymałaby mniej środków z budżetu UE przez politykę swojego rządu byłaby stratą dla jej mieszkańców. Dodał, że Polska jest krajem, jak mało który wymagającym i wsparcia "i podjęcia wyzwania zbudowania podmiotowości wokół niego". "My musimy ciągle budować taką szansę, żeby Polska miała maksymalne możliwości wsparcia z Unii Europejskiej, Komisji Europejskiej. A z drugiej strony, żeby sama wiedziała, że wartości europejskie, kanony demokracji i podstawowe zasady są święte i trzeba je szanować" - powiedział szef PO. Lider PO ocenił również, że "przesuwanie akcentów budżetowych" postrzegane, jako niechęć ze strony UE będzie najlepszą pożywką dla populistów, ponieważ da im powód do występowania przeciwko Unii i podważania istoty europejskiej wspólnoty. "Uważam, że to jest absolutnie przeciwskuteczne i nie można dopuścić do takiego sposobu rozmowy" - podkreślił Schetyna. "UE to wspólnota, która nie jest przecież po to, żeby tylko dawać pieniądze. To wspólnota wartości, tradycji, tożsamości i o tym wszyscy muszą wiedzieć" - oświadczył. "Chcemy, żeby w Polsce było więcej Europy, a w Europie więcej Polski" - dodał Schetyna. Dziura na 12-13 mld euro Kwestia unijnego budżetu po 2020 r. była jednym z głównych punktów nieformalnego szczytu przywódców 27 państw UE, który odbył się w piątek w Brukseli. Według wstępnych szacunków, po brexicie w rocznych dochodach Unii będzie brakowało ok. 12-13 mld euro. Jednocześnie Unia będzie musiał zwiększyć wydatki na ochronę granic, integrację uchodźców, badania i rozwój czy współpracę wojskową, co dodatkowo będzie wymagało ok. 10 mld euro rocznie. Z punktu widzenia Polski istotnym punktem obrad była sprawa ewentualnego uzależnienia w przyszłym budżecie wypłat z funduszy unijnych od przestrzegania praworządności oraz okazywania solidarności w kwestiach takich jak przyjmowanie migrantów. Od dłuższego czasu zdecydowanie opowiada się za tym kilka państw, między innymi Niemcy czy Dania, a także sama Komisja Europejska.