W Krakowie odbywa się Europejski Kongres Samorządów, podczas którego politycy i eksperci dyskutują o wyzwaniach i problemach stojących przed naszym krajem. Do stolicy Małopolski przyjechał także przewodniczący PO, lider Koalicji Europejskiej Grzegorz Schetyna, który wyraził swoje zaniepokojenie poziomem funduszy europejskich, jakie w przyszłym budżecie UE może pozyskać Polska. "Jesteśmy w roku, nie tylko wyborczym, ale w roku 15. rocznicy świętowania przystąpienia Polski do UE" - zaczął swoje wystąpienie Schetyna. "To był czas, kiedy byliśmy największym beneficjentem funduszy spójności. A teraz... w pierwszym projekcie unijnego budżetu Polska wiele traci. Nie możemy być przesuwani na margines ze względu na nieumiejętność poszczególnych ministrów" - mówił. "Rząd PiS nie potrafi wykorzystać tej szansy" - dodał. Jako najlepszych "pozyskiwaczy" unijnych środków dla Polski lider Koalicji wskazał Jana Olbrychta i Janusza Lewandowskiego. Zapewnił także, że gwarantem wyższych środków dla Polski jest dojście do władzy jego ugrupowania. "Wstępne założenia budżetu pełne radykalnych cięć" O szczegółach wstępnego budżetu UE mówił z kolei europoseł Jan Olbrycht, który jest jednym z negocjatorów z ramienia Polski. "Wstępne założenia unijnego budżetu są zaskakujące i pełne radykalnych cięć. Pierwszy raz pokazano wyliczenia na poszczególne kraje w takim momencie negocjacji. Mam z tych propozycji jeden wniosek - unijni liderzy zmieniają swoją politykę" - wskazał. Zdaniem europosła, logika takiego działania jest prosta. "To, co się dzieje w Polsce, Rumunii, czy na Węgrzech przemawia do polityków UE. Myślą wtedy: Skoro tym państwom tak nie zależy na partnerstwie, to pora się od nich odciąć" - tłumaczył. Jan Olbrycht dodał, że jako jeden z negocjatorów, żąda więcej pieniędzy na politykę spójności. "Chcemy, żeby tych środków było tyle samo, co do tej pory, z odliczeniem zasobów Wielkiej Brytanii, która jest w fazie wychodzenia ze Wspólnoty. Próbujemy wynegocjować, żeby samorządy nie ponosiły odpowiedzialności za to, jakie konsekwencje poniesie rząd w związku z procedurą przeciwko Polsce" - mówił. "Piłka jest w grze" Europoseł wskazał także, że poziom funduszy zależy wyłącznie od pozycji negocjacyjnej Polski. "Udane negocjacje wymagają silnej pozycji. Piłka jest w grze, ale trzeba nam dobrych graczy i umiejętności przejmowania pozycji. To jest prosta wymiana: coś za coś" - tłumaczył. "To wszystko na nic, jeśli Komisja Europejska uzna, że nie są w Polsce przestrzegane zasady państwa prawa" - dodał, nawiązując do powiązania wysokości funduszy ze wspomnianym kryterium. "Unijni politycy są przerażeni tym, co dzieje się w krajach, które "rozwalając" się od wewnątrz, stanowią zagrożenie także dla całej Wspólnoty" - skwitował. KO