W czwartek p.o. szefa izraelskiego MSZ Israel Katz oświadczył, że nie żałuje swej wypowiedzi o tym, że Polacy "wysysają antysemityzm z mlekiem matek" i powtórzył, że "wielu Polaków" współpracowało z nazistami. Jego wypowiedź dla telewizji Kanał 13 (Reshet 13) zrelacjonował m.in. portal Times of Israel. Lider Platformy, który w Sejmie przewodniczy Komisji Spraw Zagranicznych, w radiowej Trójce zapytany został, co powinna w tej sytuacji zrobić strona polska. Zdaniem Schetyny rząd powinien "twardo domagać się przeprosin od rządu izraelskiego i premiera Netanjahu". Według szefa PO w przypadku, gdy strona izraelska nie przeprosi, trzeba podjąć "dyplomatyczną szkołę zachowań". "Nie można tego tak zostawić. Na pochyłe drzewo każda koza skacze" - powiedział. "Tak będzie, że jeżeli my nie będziemy reagować, jeżeli polska dyplomacja, polski rząd nie będzie reagował na takie oskarżenia, to one się będą pojawiać w innych miejscach" - przekonywał. W jego ocenie to, że w tej sytuacji "nikt nie chce nas przepraszać" jest "funkcją pozycji Polski dzisiaj - pozycji polskiej dyplomacji i polskiego rządu". Według Schetyny sprawa kontrowersyjnych wypowiedzi ma swój początek w "nieprzemyślanej, złej decyzji" o zwołaniu "na prośbę amerykańsko-izraelską" konferencji bliskowschodniej w Warszawie. Przypomniał też, że tutaj padły kontrowersyjne słowa premiera Izraela Benjamina Netanjahu w Muzeum Polin. "Dyplomatyczna ruina" Jego zdaniem p.o. ministra spraw zagranicznych Izraela "zdjął uwagę z wypowiedzi premiera Netanjahu". "To są bardzo twarde, niesprawiedliwe, nieuczciwe, nieprawdziwe słowa, które atakują polską historię" - podkreślił. Schetyna przywołał również kwestię nowelizacji ustawy o IPN, która jego zdaniem w ubiegłym roku została "bezmyślnie wprowadzona". "Efekt wprowadzenia tej ustawy, absurdalnych przepisów (...) to wszystko była dyplomatyczna ruina. To było coś niesłychanego w nowoczesnym świecie, że można sobie w takim świecie po prostu szkodzić" - ocenił. Na uwagę, że później została przyjęta deklaracja polsko-izraelska, Schetyna ocenił, że "to nie jest kwestia deklaracji", tylko kwestia "języka praktyki". "Jeżeli najlepsze deklaracje nie są egzekwowane, jeżeli obietnice nie są realizowane, to znaczy, że nie szanuje się partnera" - powiedział. Relacje polsko-izraelskie Kryzys w relacjach polsko-izraelskich wybuchł po tym, jak media izraelskie przytoczyły domniemaną wypowiedź premiera Benjamina Netanjahu z jego ubiegłotygodniowej wizyty na konferencji bliskowschodniej w Warszawie, z której wynikało, że Polacy kolaborowali z Niemcami w Holokauście. Informację tę zdementowała później ambasador Izraela w Polsce Anna Azari oraz kancelaria premiera Izraela. Według przedstawionych przez stronę izraelską wyjaśnień, w rzeczywistości Netanjahu podczas rozmowy z dziennikarzami mówił o Polakach, nie o polskim narodzie ani państwie i odnosił się jedynie do tych Polaków, którzy współpracowali z nazistami. W niedzielę p.o. ministra spraw zagranicznych Izraela Israel Katz, odnosząc się do słów przypisanych przez media izraelskie premierowi Netanjahu, stwierdził: "Nasz premier wyraził się jasno. Sam jestem synem ocalonych z Holokaustu. Jak każdy Izraelczyk i Żyd mogę powiedzieć: nie zapomnimy i nie przebaczymy. Było wielu Polaków, którzy kolaborowali z nazistami i - tak jak powiedział Icchak Szamir (b. premier Izraela - PAP), któremu Polacy zamordowali ojca - 'Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki'". W związku z tymi incydentami do polskiego MSZ dwukrotnie wzywana była ambasador Izraela w Warszawie Anna Azari. Po wypowiedzi p.o. szefa izraelskiej dyplomacji odwołany został również udział polskiej delegacji w szczycie Grupy Wyszehradzkiej w Jerozolimie.