- Myślę, że gdyby miał podejmować decyzję jeszcze raz, to pojechałby tylko na szczyt UE-Ameryka Łacińska, a wizyty w Chile i Peru przełożyłby na inny czas, to znaczy ten wyjazd byłby krótszy i trwałby dwa, dwa i pół dnia - powiedział w środę w Radiu ZET. Odniósł się w ten sposób do krytyki, m.in. ze strony PiS, że premier wybrał się w "podróż życia" za publiczne pieniądze. Wicepremier powiedział, że żałuje, iż wizyta w Chile i Peru była przedstawiana jako wycieczka. - Mówię poważnie o tym, bo wyjazd był ważny i ten szczyt UE- Ameryka Łacińska na pewno też, także te spotkania w Chile i w Peru. Mówię już poważnie o nowym rynku Ameryki Południowej, który dla Polski, ważnego gracza polityki europejskiej, jest bardzo, bardzo ważny - podkreślił. Według niego, Tusk sam chciał, by jego wizyta, była jak najbardziej intensywna, i "by dołożyć do wielogodzinnego wyjazdu na szczyt", odkładane przez lata wizyty w Peru i Chile. We wtorek wieczorem po zakończeniu tygodniowej podróży do Peru i Chile, premier wrócił do Warszawy. W Limie, stolicy Peru, uczestniczył w spotkaniu na szczycie UE - Ameryka Łacińska i Karaiby oraz spotkał się z prezydentami Brazylii, Kolumbii i Meksyku. Tusk przebywał też w stolicy Chile, Santiago.