Konrad Piasecki: Sekretarz generalny, szef klubu Platformy we wrocławskim studiu. Grzegorz Schetyna, dzień dobry. Grzegorz Schetyna: - Dzień dobry, kłaniam się. Pan coś postawił na zwycięstwo Komorowskiego? - Nie, ja nie obstawiam. Brak zamiłowania do hazardu wśród polityków PO jest powszechnie znany. - Tak jest. O planach wieczornej debaty zapominamy? - Raczej tak, ponieważ musimy zapomnieć. Jarosław Kaczyński nie chce się zgodzić na debatę, odrzuca ją, chociaż wcześniej zapraszał i domagał się rozmowy z Bronisławem Komorowskim. We wtorek odrzucił zaproszenie na spotkanie w Teatrze Polskim, teraz, mimo że chciał debaty w piątek, potem na koniec odrzucił naszą propozycję. Dlatego, że chce debatować o służbie zdrowia, bo uważa to za najważniejszy temat kampanii wyborczej. - No tak, ale nie jest kandydatem na ministra zdrowia, tylko na prezydenta Polski, więc jeżeli rozmawiać, to o Polsce, o przyszłości, o wizji prezydentury a nie tylko o zdrowiu. Także o zdrowiu, ale nie tylko. Rozmowy Kluzik-Nowak zakończyły się fiaskiem? Czy były w ogóle takie rozmowy? - Tak, była rozmowa i Sławomir Nowak proponował, i nie doczekał się pozytywnej odpowiedzi. A dlaczego tak bardzo nie chcecie debatować o służbie zdrowia. Jeśli jest to jeden z wątków kampanii wyborczej, to teraz można by o służbie zdrowia, za tydzień o wojsku a za półtora tygodnia o polityce zagranicznej. Temat dobry jak każdy inny. - Poczekamy na rozstrzygnięcie sadowe procesu. Przypomnę, że Jarosław Kaczyński, jeżeli przeprosi, przegra i ostatecznie w apelacji przeprosi, to będziemy rozmawiać także o służbie zdrowia. A nie jest tak, że tak naprawdę to była gra pozorów z tą debatą, że nikt już jej nie chciał na 5 minut przed ciszą wyborczą? - Ale przyzna pan, że takie podsumowanie całej kampanii przed pierwszą turą właśnie w telewizyjnej debacie, jest czymś takim symbolicznym i ważnym. Dziwię się, dlaczego odmówił. Chcieliśmy też pokazać taką obłudę tych propozycji. Jedna, druga propozycja, zaproszenie do debaty, potem apele o odwagę a potem fiasko i pokazanie prawdziwej twarzy PiS-u. To też ważne, bo to trzeba o tym pamiętać w niedzielę. Pogodził się pan z myślą o tym, że na prezydenturę w pierwszej turze nie ma co liczyć? - Jeszcze nie. Ciągle wierzę. A rozmawia pan już z Napieralskim o poparciu w drugiej turze? - Nie, nie. Rozmawiam z wyborcami i w sztabie o tym, żebyśmy zrobili wszystko, żeby ten ostatni dzień był najlepszym dniem kampanii. Żeby nas przybliżył do zwycięstwa w niedzielę. I chciałbym, żeby to zwycięstwo było ostateczne i warto dużo zrobić, żebyśmy mogli mówić, że wygrywamy w pierwszej turze i fundujemy Polakom wakacje. Mało to prawdopodobne. Trzeba myśleć już o drugiej turze. Wierzy pan w pogłoski, że PiS dogadał się z szefem SLD, że ten nikogo nie poprze przed drugą turą? - Nie, nie wierzę. Teraz to są wszystko czary, takie zaklęcia polityczne. Nie wierzę w żadne ustalenia przed pierwszą turą. I to jest też naturalne, każdy robi swoje, każdy robi wszystko, żeby uzyskać jak najlepszy wynik. Na tym polega demokracja. Polityka, negocjacje zaczną się w poniedziałek rano albo w niedzielę wieczorem. To dlaczego mówi: niczego nie wykluczam, nawet poparcia Kaczyńskiego. To jest budowanie własnej pozycji negocjacyjnej? - Grzegorz Napieralski tak mówi? Tak, dzisiaj w "Polsce". - To chciałbym, żeby jego elektorat i ludzie, którzy chcą na niego głosować, przeczytali i pomyśleli, dlaczego Grzegorz Napieralski chce poprzeć Jarosława Kaczyńskiego w drugiej turze; żeby sobie i jemu zadali to pytanie. Mówi, że nie wyklucza, a nie że chce. - Ale to dla niego... Nie wszystko jest politycznym targiem, są zasady w polityce, muszą takie być. Ja nie sądzę i nie widzę takiej możliwości, żeby Grzegorz Napieralski wezwał do głosowania na Jarosława Kaczyńskiego. To znaczy, że już nie tylko polityka, ale wszystko w Polsce stanęło na głowie. Co jesteście w stanie zaproponować Napieralskiemu w zamian za poparcie? Ja nie mówię o handlu politycznym, nie mówię o stanowiskach, bo o tym nawet pan głośno nie powie, ale na przykład przepchnięcie jakiej ustawy przez Sejm jesteście w stanie zaproponować? - To jest kwestia rozmów, bo przecież nie będziemy rozmawiać tylko z Grzegorzem Napieralskim, ale też z Waldemarem Pawlakiem i Andrzejem Olechowskim. Będziemy prosić o poparcie w drugiej turze, jeśli taka będzie, to jest oczywiste. Ale też nie uważam, żebyśmy musieli czy chcieli handlować czy mówić "coś za coś", bo to jest pokazanie czegoś zupełnie złego, niedobrego. Powinniśmy jednak wybierać wizję pięciu lat prezydentury, dobrej współpracy pomiędzy rządem a prezydentem, pokoju w Polsce, który chcemy zaproponować, a nie wojny. Moim zdaniem to jest najważniejsze, natomiast oczywiście będziemy też rozmawiać o możliwej współpracy w parlamencie i poza nim. To jest absolutnie naturalne. A jeśli Napieralski powie, żeby w ramach pokoju - a to jest jego stary postulat - zlikwidować Instytut Pamięci Narodowej? - Nie, na to zgody nie będzie, ale mam nadzieję, że nie będzie takiego postulatu, nie będzie takiej prośby. A jeżeli by była, to osobiście będę tłumaczył Grzegorzowi Napieralskiemu, dlaczego IPN jest ważny i jaką ogromną rolę ma do spełnienia. Obiecaliście - jak twierdzi Napieralski - MSZ Cimoszewiczowi w zamian za poparcie? - Nie, nie było żadnych takich obietnic i ja mówię, powtarzam jeszcze raz: nie ma handlu politycznego, jest polityczna praca nasza nad tym, żeby zbudować szerokie poparcie dla Bronisława Komorowskiego i przekonać większość Polaków już w pierwszej turze, że Polska z prezydentem Komorowskim jest dobrym rozwiązaniem dla nas wszystkim. I o to prosimy, prosimy o głos. I Komorowski wygra te wybory? - Komorowski wygra te wybory i zależałoby nam na tym, żeby wygrał w pierwszej turze, żebyśmy mogli powiedzieć, że ta decyzja zamyka kampanię wyborczą i otwiera nowy czas w Polsce. No to jak ma wygrać w pierwszej turze, to w poniedziałek pan musi już zacząć przystosowywać się do fotela marszałka Sejmu. - Nie, nie. Ja ani się nie przystosowuję, ani nie myślę o tym. Na razie jesteśmy w ogniu kampanii i każda godzina jest ważna - szczególnie, że dzisiaj jest ostatni dzień i ostatnia prosta. I tak jak mówiliśmy, trzeba brać pod uwagę możliwość drugiej tury, więc ta mobilizacja - szczególnie, że czas jest bardzo trudny - będzie ważna. No ale pan w tym ostatnim dniu powie, że jest gotowy stanąć na czele Sejmu czy zostać marszałkiem Sejmu po Komorowskim, bo tak pan wierzy w jego zwycięstwo, to będzie prawdziwy dowód tej wiary. - Ja wierzę, że Komorowski wygra te wybory i będzie bardzo dobrym, dobrym prezydentem Rzeczpospolitej i będziemy dumni z tego wyboru. A kto będzie następnym marszałkiem Sejmu po nim? - Zobaczymy. Pan nie mówi "nie"? - Ja nigdy nie mówię "nie", zawsze wolę mówić "tak", ale dzisiaj "tak" to jest głos na Bronisława Komorowskiego. I to jest najważniejsze. Czy będzie tylko pierwsza tura?