Konrad Piasecki: Ta sensacyjna informacja o próbie zamachu dotarła wcześniej do posłów i polityków? Marek Sawicki: - Nie, dzisiaj jak otworzyłem rano telewizję to na pasku zauważyłem... ..rozumiem, że nie byliście ostrzegani, uwrażliwiani... - Nie, absolutnie nie. A zauważył pan jakieś wzmocnione środki bezpieczeństwa w ostatnich dniach, tygodniach? - Nie, w Sejmie absolutnie byłem wczoraj, nie było żadnych takich spraw. W ubiegłym tygodniu też nie dało się zauważyć poza wizytą prezydenta Hollande'a i tymi środkami, które zawsze z taką wizytą są związane: ograniczeniami w parkowaniu i ograniczeniami wewnątrz Sejmu to poza tym nic innego nie było. Szczegóły poznamy o dziesiątej. Zobaczymy na ile sprawa jest poważna i groźna. - Sprawa jest bardzo poważna, ale z drugiej strony ciągle wracamy do tego o czym mówimy w polskim Stronnictwie Ludowym, że ta eskalacja konfliktu głównych sił politycznych wzmacnia różnego rodzaju ekstremistyczne zachowania takich ekstremalnych osób, które być może i jesienią mają pewne problemy i zaburzenia psychiczne, gdzie sytuacja krótkiego dnia sprzyja tego typu zachowaniom. Panie ministrze, Pawlak jest do zastąpienia? - Nie ma ludzi, którzy są niezastąpieni. Pan wie doskonale, że często wielcy, wspaniali politycy, wielkie , wspaniałe osobistości, osobowości odchodzą z życia publicznego. Czy to w sposób demokratyczny, poprzez taką zmianę jak w PSL, czy w sposób naturalny i są zastępowalni. Po żadnym z nas dziury nie ma. A macie kogoś do zastąpienia, czy nerwowo szukacie? - Ale przecież nie ma żadnego problemu. Mówię o zastąpieniu wewnątrz rządu, bo Piechociński... - ...w drodze decyzji kolegialnej, demokratycznej na kongresie ponad tysiąc osób prezesem wybrało Janusza Piechocińskiego i to on dzisiaj będzie wyznaczał kierunki i osoby, które ewentualnie będą wchodziły do rządu. I już pan wie kogo wyznaczy? - Nie, nie wiem jeszcze kogo wyznaczy, zresztą... ...a kogo powinien wyznaczyć pańskim zdaniem? - Bardzo jasno wczoraj określił, że to dopiero pierwszego grudnia spotyka się rada naczelna. Ukonstytuuje się naczelny komitet wykonawczy i w ramach tych gremiów politycznych będzie pewnie proponował jakieś osoby. A nie jest tak, że jedynym kandydatem na nowego Pawlaka jest Piechociński? - Nie sądzę, nie sądzę, dlatego, że Piechociński prowadził kampanię pod hasłem... ...rozdzielić fotele tak jest. Ale czy nie jest tak, że skoro sytuacja się zmieniła i Pawlak odchodzi, to trzeba też zmienić koncepcję? - Ta koncepcja, jego koncepcja, porwała młodą część kongresu, z nadzieją, że po tych 20 latach obecnych 50-latków jest miejsce dla tych trzydziesto-, trzydziestoparolatków. Teraz powinien być raczej wierny temu zobowiązaniu. Ja sądzę jednak, że on zaproponuje komuś z tych młodych ludzi być może nawet funkcję wicepremiera. A oni mają papiery i rozmiar kapelusza na stanowisko wicepremiera? - Jeśli pan popatrzy na doświadczenie kilku osób, chociażby marszałka Krzysztofa Hetmana z Lublina... Z takim nazwiskiem to można zostać wicepremierem rzeczywiście. - ...czy też marszałka Adama Jarubasa z województwa świętokrzyskiego - to są już doświadczone osoby. Ale też niech pan zwróci uwagę: chociażby szef klubu Jan Bury... ...też młody, też prężny. - Też młody, też prężny. A jest jeszcze Kosiniak-Kamysz, już z doświadczeniem rządowym. - Władysław Kosiniak-Kamysz, z doświadczeniem rządowym, myślę, że też taki propaństwowiec. Czyli kandydatów na wicepremierów u was... - Nie ma problemu. Nie sądzę, żeby w tym względzie Piechociński miał jakieś kłopoty. A tak, jak powiedziałem: jeśli zechce dotrzymać tego kongresowego zobowiązania, będzie to jakaś nowa jakość. Ale nie jest to dosyć kosmiczny pomysł, żeby lider partii był poza rządem? On natychmiast generuje mnóstwo problemów. - Przypomina się zawsze ten konflikt Miller-Kwaśniewski, Krzaklewski-Buzek... ...nigdy się to nie sprawdzało. - Ale to nie jest: zawsze, to jest: dwa razy. Może to stare polskie przysłowie: "do trzech razy sztuka" warto jeszcze raz przetestować. Przypuszcza pan, że casus Piechocińskiego byłby inny? Przecież jest tak, że w rządzie ustala się pewne rzeczy, potem lider partii się dowiaduje, konfliktuje się z ministrami... - Problem polega na tym, że często było to sygnalizowane, premier Tusk miał zwyczaj ogłaszania, komunikowania pewnych istotnych spraw czasami nawet bez konsultacji. Słynna chociażby afera hazardowa, gdy umawialiśmy się: "nie będzie komisji śledczej", przychodzimy do Sejmu, a tu premier Tusk poinformował, że komisja będzie. Gdyby takie decyzje były konsultowane w ścisłych gremiach kierowniczych partii, a nie tylko członków rządu, z pewnością ta informacja i to wzajemne zaufanie byłoby większe. Panie ministrze, ale czy jest tak, że ktokolwiek będzie wchodził do rządu, to PSL chce utrzymać obecny stan posiadania resortów, czyli resort gospodarki po Pawlaku? - To wymaga wzajemnych konsultacji. Z pewnością o tym, jaki obszar będziemy chcieli utrzymać w pierwszej kolejności będzie decydował Janusz Piechociński. Ale jest w ogóle możliwe jakieś poważniejsze przetasowanie, poważniejsze wymiany międzyministerialne? - To jest decyzja premiera. W tej sprawie głos zabierze premier, natomiast myślę, że Janusz Piechociński, tak jak mówił, nie zamierza tej koalicji rujnować, przebudowywać. Zresztą mamy uchwałę kongresu, gdzie jasno mówimy, że potwierdzamy układ koalicyjny i obecne relacje, chociażby proporcjonalości w tym rządzie, więc nie sądzę, żeby tu były jakieś głębsze zaburzenia. A nie jest tak, że przerosła was trochę ta rewolucja personalna i jej następstwa? Nowy prezes wydaje się najbardziej przerażonym człowiekiem świata. - Nie, powiem panu szczerze, że mam ponad 25 lat doświadczenia w PSL, przeżyłem już zmiany co najmniej pięciu prezesów i jestem spokojny. Po żadnej ze zmian prezesów nie było rewolucji. Może tylko wtedy, kiedy na krótko szefostwo przejął Janusz Wojciechowski, który z trzema liderami chciał przeprowadzić PSL jako ludową nogę do PiS. Nie udało się to, został zdecydowanie odrzucony. Ale jak pan patrzył wczoraj na Waldemara Pawlaka, to nie miał pan poczucia, że jego ta sytuacja troszkę rozemocjonowała? - Myślę, że Waldemar Pawlak jest tą osobą, która najmniej spodziewała się ewentualnych zmian i trochę zbyt emocjonalnie podszedł wczoraj do sprawy. Ale trzeba znać Waldemara Pawlaka. Wrażliwy to człowiek. - To jest oczywiście człowiek dość wrażliwy, ale z drugiej strony bardzo konsekwentny. Jeśli na kongresie nie uzyskał zaufania, uznał, że jego koncepcja zarządzania Stronnictwem, uczestniczenia w rządzie, po prostu nie uzyskała poparcia. Skoro nie uzyskała poparcia, to on się odsuwa i nie będzie przeszkadzał. Tak po ludzku, nie wkurzył pana tym wczorajszym obrażeniem, powiedzeniem: "a radźcie sobie beze mnie sami, zabieram zabawki odchodzę"? - W polityce nie ma miejsca na wkurzanie. W polityce powinno być miejsce na racjonalność i z racjonalnego punktu widzenia można powiedzieć tak: powinien Waldemar pokończyć pewne rzeczy, które zaczął, i które w gospodarce są realizowane, ale jeśli uznał, że jego misja została wyczerpana, to trzeba to uszanować. A nasi słuchacze, pan Karol na przykład, pytają - czy to prawda, że pan jest ojcem chrzestnym wykończenia Pawlaka? - Ja powiem panu szczerze, że pojawiły się takie głosy w poniedziałek, w niedzielę. Jest to dla mnie szczególnie przykre, bo mnie osobiście zemsta i w polityce, i w życiu osobistym jest obca. I to tym bardziej, że... za co miałbym się mścić? To dlaczego Pawlak mówi pytany o pana: "trzeba wybaczać, ale nie zapominać"? - Nigdy nie sugerowałem, że w sprawach taśm Serafina Waldemar Pawlak brał jakikolwiek udział i nadal jestem przekonany, że nie miał tego udziału, więc niby dlaczego miałbym się mścić i za co?