Lech Wałęsa w poniedziałek spotkał się z protestującymi w Sejmie osobami niepełnosprawnymi i ich opiekunami. Nie został z nimi, tłumacząc się już zaplanowanymi spotkaniami. "Ja chcę zwyciężać z wami, a nie siedzieć. Ja za chwilę muszę, na 18, być w Puławach, tam mam wielkie spotkanie. Nie mogę - tak jak wam nie mogłem odmówić, tak nie mogę do Puław dzisiaj odmówić" - odpowiedział były prezydent na propozycję jednej z uczestniczek protestu, by został w Sejmie. Później w TVN24 powiedział, że "nie wyklucza powrotu, a nawet tego, że zostanie" z protestującymi, jednak - jak wskazał - "musi być to zaplanowane i uzgodnione". "Groteska i chęć zbicia politycznego kapitału" "To była naprawdę wyjątkowo groteskowa wizyta" - ocenił we wtorek Sasin. Według niego Wałęsa dołączył do tych, którzy chcą wykorzystać protest osób niepełnosprawnych "do zbicia politycznego kapitału". Zwrócił uwagę w TVN24, że podczas spotkania w Sejmie Wałęsa wielokrotnie krytycznie mówił o obecnym rządzie. "On (Wałęsa) gównie mówił o tym, że trzeba obalić rząd PiS-u, a na pytanie, jak może pomóc niepełnosprawnym, z rozbrajającą szczerością powiedział, że nie wie" - podkreślił Sasin. W jego ocenie to, co mówił w poniedziałek b. prezydent, pokazuje jego "zupełne oderwanie od rzeczywistości i pogardę dla ludzi, którzy protestują". Dopytywany, jak wyobraża sobie trwanie protestu podczas mającego odbyć się pod koniec maja w Sejmie Zgromadzenia Parlamentarnego NATO, Sasin ocenił, że "nie jest to komfortowa sytuacja", ale - jak zaznaczył - "w demokratycznych państwach protesty to nie jest nic nadzwyczajnego". Postulaty protestujących i odpowiedź rządu Protest opiekunów osób niepełnosprawnych i ich podopiecznych trwa od 18 kwietnia. Protestujący zgłaszali dwa postulaty - zrównania renty socjalnej z minimalną rentą z tytułu niezdolności do pracy oraz wprowadzenia dodatku "na życie", zwanego też "rehabilitacyjnym" dla osób niepełnosprawnych niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie; zaproponowali, by dodatek był wprowadzany krocząco: od września 2018 r. 250 zł, od stycznia 2019 roku - dodatkowo 125 zł i od stycznia 2020 r. również 125 zł. Protestujący uważają, że dotychczas zrealizowano jeden z ich postulatów. Chodzi o podniesienie renty socjalnej do 100 proc. kwoty najniższej renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy. Zgodnie z ustawą, którą podpisał w poniedziałek prezydent, renta socjalna wzrośnie z 865,03 zł do 1029,80 zł. Prezydent podpisał również ustawę wprowadzającą szczególne uprawnienia w dostępie do świadczeń opieki zdrowotnej, usług farmaceutycznych i wyrobów medycznych dla osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Zdaniem autorów ustawy, posłów PiS, spełnia ona jeden z postulatów protestujących w Sejmie i przyniesie gospodarstwom z osobą niepełnosprawną miesięcznie około 520 zł oszczędności. Innego zdania są protestujący, którzy uważają, że ustawa to "wydmuszka" i nie realizuje ich żądań w sprawie dodatku.