Krzysztof Ziemiec, RMF FM: Przyzwyczaił się pan już do tytułu? Sąsiedzi mówią do pana "panie premierze"? Jacek Sasin: - Nie, z sąsiadami nie mam za bardzo możliwości się spotkać, bo jak wychodzę to albo niektórzy wyszli do pracy, albo jeszcze śpią, a jak wracam, to już wszyscy na pewno głęboko śpią... Taki pracuś z pana? - Wie pan, może nie chodzi o to, że "pracuś", ale taka konieczność. Ci znajomi, którzy mnie znają wiedzą, że nie należę do ludzi, którzy się jakoś szczególnie ekscytują tytułami, tymi zewnętrznymi objawami władzy. One mnie raczej krępują niż dodają animuszu. Ale urósł pan. W sensie takim... - Tak, żona też mi mówi, że urosłem, szczególnie wszerz... W radiu tego nie widać. - ... ale to też urok pracy siedzącej... I pozycji w partii, pozycji w rządzie. - A czy ja wiem? Raz jest taka pozycja, raz inna. Ja na to patrzę w ten sposób, że w tej chwili rzeczywiście ta pozycja w rządzie, którą mam po tej nominacji sprzed kilku dni pozwala mi na pewno dużo więcej realizować pomysłów i dużo bardziej energicznie uczestniczyć w tym wszystkim, co się dzieje. No to pozwólmy, aby słuchacze dowiedzieli się, jakie są pomysły obozu władzy na te jesienne wybory. Wczoraj był klub wyjazdowy Prawa i Sprawiedliwości. Co mówił Jarosław Kaczyński? - A żeby mówić o planach na jesienne wybory - a tak naprawdę o planach na kolejną kadencję, bo to przecież o to chodzi - jest za wcześnie. My rozmawiamy oczywiście o tym programie, dyskutujemy. Dyskutujemy nie tylko wewnątrz, nie tylko na tych partyjnych forach, ale również o tym wczoraj było dużo mówione na posiedzeniu klubów... A wiadomo kiedy ten program będzie ogłoszony? - Najpierw konwencja w Katowicach, konwencja programowa na początku lipca. Długa, trzydniowa. Chcemy, żeby to była taka swoista burza mózgów. Jak wczoraj to padło na klubie, żeby to było takie "mrowisko" osób, ekspertów, ale również poglądów, bardzo różnych. Chcielibyśmy zderzyć bardzo różne poglądy, nie zawsze zgodne z tym, co chcielibyśmy realizować, ale zawsze warto posłuchać pewnie szerszego spektrum niż tylko tego, co jest dla nas do przyjęcia. Z tego będzie się wykuwał program, ale również z bezpośrednich kontaktów z wyborcami, z Polakami, bo zawsze tak działaliśmy. I wczoraj również pan prezes Kaczyński o tym mówił, że podstawą naszego działania w tej kampanii będzie bezpośredni kontakt z wyborcami. Tysiące spotkań w gminach... Czyli idziecie drogą Platformy, która będzie jeździła w teren, jak zapewnił... - To raczej chyba Platforma próbuje pójść naszą drogą, bo to jest nasz znak firmowy, nie tylko w tych wyborach, ale w każdych poprzednich tak działaliśmy. I nie tylko w wyborach, ale również w trakcie kadencji i zapominaliśmy o tym, żeby się z Polakami spotykać. Teraz Platforma próbuje kopiować ten nasz sposób uprawiania polityki, ale jak to często przy kopiowaniu różnych rozwiązań, wychodzi z tego farsa. Myślę, że tak się to może... Będziecie deptać sobie po piętach w te wakacje. - Powiem panu tak: byłem w zeszłym tygodniu w ciągu weekendu w powiecie tomaszowskim, Tomaszów Lubelski w województwie lubelskim. I tam miałem okazję rozmawiać z ludźmi, z takimi zwykłymi ludźmi, nie działaczami partyjnymi. Z ludźmi, którzy wyszli akurat z mszy świętej. Rozmawialiśmy na różne tematy i kiedy wspomniałem o tym, że wkrótce pewnie przyjadą tutaj politycy Platformy Obywatelskiej przekonywać ich do głosowania na tę partię, to ludzie mówili: to niech przyjadą, to sobie z nimi porozmawiamy. Nie zazdroszczę, bo łatwo nie będzie. Wojna domowa? Taka mikro? - Chyba nie wojna domowa, tylko realna ocena przez Polaków tego, co te partie - z jednej strony Prawo i Sprawiedliwość, a z drugiej strony opozycja - mają do zaoferowania. Widzą po prostu, że my realizujemy - jako rząd, jako partia rządząca - program dobry dla Polaków, a z drugiej strony jest pustka. Jest tylko propozycja wojen ideologicznych, sporów. To jest nam po prostu w Polsce niepotrzebne. A gdzie panie premierze szukać rezerw? Bo Platforma generalnie postawiła na miasta, te duże i te mniejsze, na samorządowców. A wy? - Ale muszę powiedzieć, że to wcale nie jest tak, że w dużych miastach Prawo i Sprawiedliwość nie ma swoich wyborców. Mamy, nawet w Warszawie, w tych ostatnich wyborach do europarlamentu głosowała na nas 1/3 wyborców, grubo ponad 30 procent... Widział pan pewnie wyniki w Wilanowie czy na Kabatach. To są zupełnie inne, niż te, o których pan myśli. - Mówię akurat o wymiarze całej Warszawy, to rzeczywiście tak to wygląda. W innych dużych miastach jest podobnie, więc oczywiście będziemy chcieli zabiegać o to, żeby również w tych miastach głosowało na nas jak najwięcej osób. Ale dla nas każdy głos wyborcy liczy się tak samo. Czy to głos z wielkiego miasta, czy z małego miasteczka, czy ze wsi - będziemy wszędzie tę kampanię prowadzić. Też w dużych miastach, też cieszy nas - to wynika z tej analizy powyborczej - że PiS-owi udało się zwiększyć poparcie w tych miastach średnich. Tych miastach, w których w wyborach samorządowych wygrywali kandydaci opozycji. Dzisiaj Prawo i Sprawiedliwość wzmocniło tam swoje poparcie w wyborach do europarlamentu. Czy wiadomo, z którego okręgu wystartuje premier Mateusz Morawiecki? - Nie ma takiej decyzji jeszcze w tej chwili. My jeszcze jesteśmy przed procesem układania list. To będzie pewien finał - najpierw program, później listy. Panie premierze, czy Marek Falenta to jest problem dla Prawa i Sprawiedliwości na tyle duży, że być może zmieni wyniki jesiennych wyborów, odwróci szalę? - Nie sądzę, żeby akurat Marek Falenta był jakimś zagrożeniem dla Prawa i Sprawiedliwości. Wszyscy, którzy patrzą na tę sprawę w sposób obiektywny i wyprany z takich emocji politycznych, to muszą widzieć ten mechanizm, który tutaj jest bardzo widoczny. Przestępca skazany prawomocnym wyrokiem, który idzie w tej chwili do więzienia, próbuje się ratować. Tonący brzytwy się chwyta, jak to się mówi. Ale twierdzi, że ma takie papiery i takie nagrania... - Jakie papiery? To gdzie są te papiery, gdzie są te nagrania? To może na razie jeszcze jest wszystko w grze. Stawka jest wysoka. - Szczególnie dla Marka Falenty. On walczy o życie, życie na wolności. - Walczy rzeczywiście o wolność, ale to nie jest droga, którą tą wolność może sobie wywalczyć. To jest taki mechanizm znany przecież tym, którzy zajmują światem przestępczym, że przestępca, żeby się ratować, próbuje oskarżać wszystkich dookoła. I Marek Falenta próbuje rzeczywiście wygrać tutaj ten konflikt polityczny. Dzisiaj stał się bożyszczem dla polityków opozycji, dla polityków Platformy Obywatelskiej, którzy mówią o jego wiarygodności, o tym, że mamy go słuchać... A wy dzisiaj go postponujecie. A wcześniej dla Prawa i Sprawiedliwości był wiarygodny. - Nie, nie był wiarygodny. Nigdy nie mówiliśmy, że Marek Falenta jest człowiekiem wiarygodnym. Opieraliśmy się na tym, co było obiektywne, mianowicie na nagraniach. Te nagrania były i są wiarygodne. Nagrania, które są efektem działalności Marka Falenty i ludzi z nim związanych pokazywały prawdziwy obraz tamtej władzy, prawdziwy obraz ekipy Donalda Tuska, Platformy Obywatelskiej. Jak traktowali Polskę i jak odnosili się do naszego kraju i do obywateli. I to jest coś obiektywnego. Natomiast Marek Falenta jest dzisiaj przestępcą i nie może dzisiaj być wiarygodny w żadnym wypadku. I cokolwiek dzisiaj mówi, to są tylko pustosłowia. Ale w 2014 roku dla PiS był wiarygodny. - Ale w jakim sensie był wiarygodny? Wiarygodne były nagrania, których dokonano na jego zlecenie. Tutaj stwierdzono wyraźnie, że nie ma tu manipulacji, nie ma ingerencji. To są nagrania rzeczywiście oddające rozmowy polityków PO. Czym innym jest sama osoba Marka Falenty. Opowieści, które możemy bardzo łatwo zweryfikować o jakiś rzekomych spotkaniach z Jarosławem Kaczyńskim, których nie było. To pokazuje rzeczywiście, że on dzisiaj kłamie, licząc na to, że politycy opozycji będą go wspierać, ratować i że w ten sposób uniknie kary. Może więc panie premierze komisja śledcza w tej sprawie? - Ale po co komisja śledcza? Żeby wyjaśnić wszystko. Jest to sprawa bardzo ciekawa. - Ale sprawa została całkowicie wyjaśniona. Mamy wyrok sądu w sprawie Marka Falenty. Sąd to badał. Badały to służby i za rządów PO, i za rządów PiS, czyli nie może być tutaj... Minęło pięć lat i nic nie wiemy. - Jak to nic nie wiemy? Wszystko wiemy. Kto za nim stał. - No ale kto za nim stał? Dzisiaj wszystko wskazuje, że to była rzeczywiście jego inicjatywa, te nagrania. Co chciał osiągnąć? To pewnie trzeba byłoby pytać jego, jakie pobudki nim kierowały. Mamy wyrok sądu. Dzisiaj dziwi mnie szczególnie, że tacy panowie bardzo aktywni w tej dyskusji w ostatnich dniach, jak były minister Sienkiewicz czy były szef CBA pan Wojtunik dzisiaj chętnie się na ten temat wypowiadają, a kiedy pełnili najważniejsze funkcje w państwie i mieli narzędzia do tego, żeby tę sprawę wyjaśnić, to jakoś się wtedy nie kwapili, żeby tę sprawę wyjaśniać. Sprawa była badana i za rządów PO, i za rządów PiS, i nie ma tu żadnych podstaw, żeby twierdzić, że ktoś cokolwiek chce ukryć. Mamy do czynienia rzeczywiście z typowym dla przestępców działaniem, próbą zaskarbienia sobie względów opozycji. Marek Falenta głupi nie jest, widzi jak działa opozycja, że chwyta się wszystkiego czym można uderzyć w Prawo i Sprawiedliwość, nawet jak są to zarzuty absurdalne, tak jak w tym przypadku.