We wtorkowej debacie wyborczej zorganizowanej przez TVP uczestniczyli przedstawiciele wszystkich pięciu komitetów wyborczych, które zarejestrowały ogólnopolskie listy kandydatów w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Prawo i Sprawiedliwość reprezentował wicepremier Jacek Sasin; Koalicję Obywatelską PO .N IPL Zieloni - Borys Budka; Polskie Stronnictwo Ludowe - prezes Stronnictwa Władysław Kosiniak-Kamysz; KW Sojusz Lewicy Demokratycznej - Andrzej Rozenek, a Konfederację Wolność i Niepodległość - Jacek Wilk. Politycy odpowiadali na pytania o program 500 plus, legalizację związków jednopłciowych, politykę zagranicznej, służbę zdrowia, jawność majątków bliskich osób na najwyższych stanowiskach w państwie oraz o rolnictwo. "Wszyscy na jednego" Sasin pytany w czwartek w Polskim Radiu 24, czy w przyszłym Sejmie jest możliwa "koalicja wszystkich przeciwko PiS", odpowiedział: "Absolutnie nie mam co do tego wątpliwości, że dokładnie taki scenariusz jest jak najbardziej możliwy. Ta debata absolutnie to powinna uświadomić wszystkim, którzy mieli jeszcze jakiekolwiek, co do tego wątpliwości. To była absolutnie gra 'wszyscy na jednego'." "Ja się czułem jak taki człowiek okładany ze wszystkich stron baseballami, właściwie bez możliwości odpowiedzenia. Formuła tej debaty była taka, że była tylko jedna 30-sekundowa riposta na cały program, a on się powinien składać z jednej wielkiej riposty, ponieważ ilość kłamstw, przeinaczeń, fałszywych opisów rzeczywistości, która została wyprodukowana w trakcie tej debaty, była rzeczywiście zupełnie rekordowa" - podkreślił wicepremier. "Konfederacja wpisuje się we front antypisowski" Według Sasina "zadziwiające jest to, że dzisiaj Konfederacja wpisuje się w ten front antypisowski, kroczy razem z Platformą Obywatelską, z Lewicą, z PSL". "Nie mam żadnej wątpliwości, że jeśli przekroczyłaby próg wyborczy, to znalazłaby się w jednym antypisowskim obozie, podobnie zresztą jak Paweł Kukiz" - dodał. Zdaniem wicepremiera rywale PiS "postanowili się taktycznie podzielić, ale tylko po to, aby oszukać część społeczeństwa, że każde z tych ugrupowań wnosi jakąś nową jakość, inne pomysły, tylko po to, żeby zdobyć jak najwięcej głosów, a po wyborach się natychmiast połączyć, wskazać Schetynę na premiera i realizować politykę anty-PiS-u, bezwzględnego rozprawienia się ze wszystkim tym, co PiS przez cztery lata zbudował".