Sprawa Katarzyny W. zaczęła się 24 stycznia 2012 r., gdy policja przekazała mediom informację o zaginięciu półrocznej dziewczynki z Sosnowca. Według relacji matki dziecko miało zostać porwane z wózka w centrum miasta. Ostatecznie na początku lutego ciało dziecka znaleziono w zrujnowanym budynku w parku przy torach kolejowych w Sosnowcu. Aneta J., która w sosnowieckiej kamienicy mieszkała pod małżeństwem W., jest jedną z ostatnich osób, które widziały Magdę żywą. 24 stycznia ok. godz. 16 przed mieszkaniem spotkała Katarzynę W. z dzieckiem. Jak zeznała kobieta, Katarzyna W. wyciągnęła dziecko z wózka odwróciła ją twarzą do sąsiadki i weszła na piętro do swojego mieszkania. Zarówno matka jak i dziecko uśmiechnęły się do sąsiadki. - Powiedziałam, że Madzia jest taka fajniusia - wspominała J. Scharakteryzowała małżeństwo W. jako ludzi kulturalnych, spokojnych i uśmiechniętych, choć przyznała, że nie utrzymywała z nimi bliższego kontaktu. Z ich mieszkania nie słyszała żadnych niepokojących odgłosów. Także drugi świadek, partner Anety J. Piotr O. powiedział, że W. to "byli bardzo spokojni ludzie". Tylko raz z ich mieszkania słychać było odgłosy mogące świadczyć o imprezie, krótko po tym, jak się wprowadzili do kamienicy. Zdaniem prokuratury Katarzyna W. udusiła swoją córkę, a plan zabójstwa przygotowywała co najmniej od 19 stycznia - wcześniej próbowała zatruć córkę tlenkiem węgla. 24 stycznia miała uderzyć dzieckiem o podłogę, a kiedy okazało się, że mimo to, niemowlę przeżyło, dusić je przez kilka minut. Sama oskarżona twierdzi, że Magda zmarła na skutek wypadku. Według oskarżonej dziecko wypadło jej z rąk na podłogę, gdzie zmarło po kilku nieudanych próbach nabrania powietrza. Zarówno w zeznaniach Anety J. jak i drugiego świadka, jej partnera Piotra O. pojawiają się informacje o problemach z piecami w mieszkaniu. Aneta J. miała pewnego dnia usłyszeć huk w nieużywanym piecu w jednym z pokoi, na podłogę wysypała się sadza. Podobne problemy miał też tego dnia inny sąsiad. Piotr O. wspominał, że kilka razy do mieszkania dostawał się dym z kominka w innym pokoju. Pytał o to także małżeństwo W. Ci odpowiedzieli, że u nich z przewodami kominowymi i piecami wszystko w porządku. Wcześniej w poniedziałek przed sądem zeznawał dziennikarz portalu patriot24.net, który zasłonił się tajemnicą zawodową. Sąd zwolnił świadka z tajemnicy dziennikarskiej i przesłuchał go z wyłączeniem jawności tej części rozprawy.