Mirosław, Robert i Aureliusz Sitkowscy przez kilkanaście lat walczyli z najbliższym sąsiadem swoich rodziców o spokój dla pary staruszków. Pani Franciszka i pan Władysław twierdzili, że lokalni przedsiębiorcy, rodzina B. zmieniła ich życie w koszmar. Dziś małżeństwo Sitkowskich nie żyje, a walkę o sprawiedliwość podjęli ich synowie. - Problem się rozpoczął w momencie pojawienia się Waldemara i Elżbiety B. na tym terenie i zakupu przez tę parę części budynku, której już nie ma - opowiadał Mirosław Sitkowski w rozmowie z "Interwencją" Polsat News. Twierdzili, że to ich działka, a mur wybudowali legalnie Na początku stycznia 2018 roku rodzina B. odcięła staruszków od świata. Przez dwa dni za domem państwa Sitkowskich powstawał betonowy mur. Tym samym odcięto im wyjście do ogrodu i piwnicy. B. twierdzili, że jest to ich działka, a mur wybudowali legalnie. Przez lata sprawę badały urzędy i sąd, które za każdy razem przyznawały rację rodzinie Sitkowskich. - Myśmy przez 50 lat chodzili tamtędy. Potem powiedział, że nam się nic tu nie należy. I tak się zaczęło. Wtargnęli całą rodziną. Ktoś zaczął wiercić w drzwiach i zostały zablokowane (tuż przed zalaniem ich betonem - red.) - opowiadali państwo Sitkowscy, gdy odwiedziła ich "Interwencja" z kamerą w styczniu 2018 r. - Nadzór budowlany jednoznacznie stwierdza, że beton został wylany na działce moich rodziców - powiedział Robert Sitkowski, syn małżeństwa. "Organ I instancji decyzją z dnia 30 stycznia 2020 r. nakazał rozbiórkę muru betonowego. (...) Uznał, że przedmiotowy mur pełni funkcję cokołu pod ogrodzenie. Z uwagi na fakt, że działki na których cokół został wykonany, położone są na obszarze wpisanym do rejestru zabytków, brak jest możliwości legalizacji przedmiotowej samowoli budowlanej" - przekazała Agnieszka Marek, z-ca lubelskiego wojewódzkiego inspektora nadzoru budowanego. - Sprawa trafiła do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który wydał prawomocną decyzję nakazującą rozbiórkę tego muru - dodał Mirosław Sitkowski, syn małżeństwa. Skierują sprawę do egzekucji Synowie walczą o możliwość remontu zniszczonego budynku. Niestety przez betonową konstrukcję jest to niemożliwe. Rodzina B. ani w 2018 roku, ani teraz nie zdecydowała się spotkać z reporterem "Interwencji". Odmawia także komentarza w sprawie. Mimo wielu urzędowych nakazów oraz prawomocnego wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego nie usunęła też nielegalnego muru. - Północna strona dachu wymaga natychmiastowego remontu. Rozmawialiśmy z kilkoma ekipami i wszyscy odmawiają podjęcia się tego remontu. Dlatego, że jest to budynek wysoki i wymaga postawienia rusztowania. Ale tam nie można dojść, bo uniemożliwia to wylany beton. W dodatku beton obciąża strukturę budynku, który przez to osiada, widać pęknięcia ścian i sufitu - przekazał Mirosław Sitkowski. - Niestosowanie się do postanowień wydanych w toku postępowania administracyjnego podlega wykonaniu na drodze egzekucyjnej. Właściwy organ egzekucyjny nie będzie wyręczał tego, na którego nakładany jest obowiązek usunięcia naruszeń. Tylko w tym wypadku nakłada określoną karę pieniężną - poinformował adwokat Krzysztof Klimkowski. Bracia Sitkowscy niebawem skierują sprawę do egzekucji. Chcą by mur zniknął z ich terenu. Niestety małżeństwo B. nie respektuje prawomocnych postanowień sądu. Bracia chcą zakończenia sprawiedliwości, o którą ich rodzice walczyli przez lata. - Wszystkie instytucje twierdzą jednoznacznie, a mur nadal stoi - podsumował Mirosław Sitkowski.