Samochodem na Księżyc
Bankowcy zawinili, kierowcy ucierpią. Pierwszą ofiarą światowego kryzysu finansowego stał się przemysł motoryzacyjny. Samochód ugrzązł w kłopotach aż po sam dach.
Wyrażamy naszą głęboką wdzięczność Kongresowi Stanów Zjednoczonych za to, że rozważa udzielenie przez USA pożyczki koncernowi General Motors. Chcemy, by społeczeństwo amerykańskie wiedziało, dlaczego potrzebujemy tych pieniędzy, co zamierzamy z nimi zrobić i jak sprawić, by GM stało się rentowne". Tak zaczyna się "Zobowiązanie General Motors wobec społeczeństwa amerykańskiego", strzelisty dokument, w którym szefowie największego koncernu motoryzacyjnego Ameryki (a pod względem liczby produkowanych aut także i świata), stojącego na progu bankructwa, pokornie proszą o państwowe wsparcie. Przepraszają jednocześnie, że nadmiernie skoncentrowali się na produkcji paliwożernych, wielkich pikapów i aut typu SUV, czyli miejskich terenówek, a także samokrytycznie przyznają rodakom: "czasami mogliście być rozczarowani jakością naszej produkcji i bezbarwnością naszych projektów". Przekonują jednak, że - jak cała Ameryka - padli ofiarą huraganu doskonałego. To aluzja do niezwykłego zjawiska atmosferycznego, którego skutków USA doświadczyły jesienią 1991 r., kiedy to zbieg kilku niezależnych zjawisk meteorologicznych doprowadził do powstania huraganu tak niespodziewanego, że nie zdążono mu nawet nadać imienia.
Adam Grzeszak
Polityka