Sąd orzekł karę w zawieszeniu biorąc pod uwagę postawę Sz. podczas procesu. Nauczyciel przyznał się wcześniej do popełnienia błędów, które doprowadziły do tragedii. - Wziąłem ich w góry, w teren niebezpieczny, zwłaszcza w zimie i doszło do wypadku. I na dodatek nie wziąłem przewodnika, choć miałem taki obowiązek. I do tego się przyznaję - mówił Mirosław Sz. i zgodził się na karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu oraz zakaz organizowania przez cztery lata górskich wycieczek. Kilka tygodni temu sąd przerwał rozprawę, aby zapytać rodziców ofiar, czy zgadzają się na taki wymiar kary. Do sądu nie nadeszło żadne pismo, a to - jak tłumaczył sędzia - oznacza, że może domniemywać, iż się zgodzili. W marcu ubiegłego roku katowicki sąd okręgowy skazał Sz. na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Sąd I instancji uznał, że nie da się udowodnić, by opiekun i uczestnicy wyprawy sami podcięli lawinę, a więc nie można mówić o związku przyczynowym między śmiercią uczestników wycieczki, a zachowaniem oskarżonego. Wyrok zaskarżyła prokuratura. W listopadzie ubiegłego roku Sąd Apelacyjny w Katowicach go uchylił. Sąd odwoławczy uznał, że choć nie można przypisać Sz. odpowiedzialności za nieumyślne doprowadzenie do zejścia lawiny, jednak sprowadzenia niebezpieczeństwa nie można było w tym przypadku ograniczyć do możliwości podcięcia lawiny, bo było nim już samo poprowadzenie kogoś w niebezpieczny rejon. To zaś powinno mieć wpływ na kwalifikację zarzucanego Sz. przestępstwa, a w konsekwencji na wymiar kary. Zgodnie ze wskazaniem sądu apelacyjnego, w drugim procesie Mirosław Sz. odpowiadał za sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób, którego następstwem była śmierć uczestników wycieczki. Może za to grozić od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia. Lawina, która 28 stycznia 2003 roku zabrała pod Rysami wycieczkę z Uczniowskiego Klubu Sportowego "Pion", działającego przy I LO w Tychach, zabiła ośmiu z 13 uczestników wycieczki. Czoło lawiny załamało lód na Czarnym Stawie i pogrzebało w nim większość ofiar. Poszukiwanie ciał trwało do 17 czerwca. Była to największa w historii tragedia w polskich Tatrach.