Mocą nieprawomocnego wyroku sąd uwzględnił częściowo powództwo redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej", który wytoczył Zybertowiczowi proces o ochronę dóbr osobistych za jego wypowiedź z "Rzeczpospolitej" z 2008 r. W pozwie Michnik żądał przeprosin i wpłaty 20 tys. zł na zakład dla niewidomych w Laskach. Zybertowicz został wcześniej pozwany przez właściciela Polsatu za swe słowa, jakoby Zygmunt Solorz-Żak współpracował z wywiadem wojskowym PRL. Milan Subotic z TVN pozwał go zaś za zarzut, jakoby na zlecenie WSI manipulował programem, w którym ujawniono "taśmy Beger". Sąd prawomocnie nakazał Zybertowiczowi przeprosić za to Suboticia. Także Michnik wcześniej pozwał Zybertowicza za jego słowa: "Michnik wielokrotnie powtarzał: ja tyle lat siedziałem w więzieniu, to teraz mam rację". W październiku 2008 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie prawomocnie nakazał Zybertowiczowi przeprosiny za podanie nieprawdy i wpłatę 10 tys. zł na cel społeczny. Po tym wyroku SA kilka tysięcy osób podpisało list otwarty do Rzecznika Praw Obywatelskich "w obronie wolności słowa". Zybertowicz wykonał już ten wyrok. Pełnomocnik Michnika mec. Piotr Rogowski mówił, że czytelnik nie wie, czego dotyczyła wypowiedź pozwanego o "dwóch agentach i ich zaciekłym obrońcy" - "albo że Zybertowicza pozwali Zygmunt Solorz i Milan Subotic oraz rzekomo broniący ich Michnik, albo że Michnik jest którymś z tych dwóch agentów". - Każda z tych interpretacji jest nieprawdą, bo Michnik ani nie był agentem, ani nigdy nie wypowiadał się co do Solorza i Suboticia - dodał Rogowski. Sąd stwierdził, że wypowiedź pozwanego dotyczyła Michnika jako "zaciekłego obrońcy agentów", co uznał za naruszające jego dobra osobiste. Zybertowicz w ogłoszeniu wykupionym na swój koszt w "Rzeczpospolitej" ma przeprosić Michnika za "godzenie w jego dobre imię". Zarazem sędzia Sylwia Łuczak w ustnym uzasadnieniu wyroku przyznała, że dziś wypowiedzi Michnika w całej sprawie są łagodniejsze, ale wcześniej "można było mieć wątpliwości, czy jest obrońcą agentów". Sąd uznał tysiąc zł zadośćuczynienia za "wystarczającą dolegliwość". Zybertowicz ma też zwrócić Michnikowi ok. tysiąca zł kosztów procesu. Pełnomocnik nieobecnego w sądzie Zybertowicza powiedział, że po naradzie z klientem zapadnie decyzja co do apelacji. Własnej apelacji nie wykluczył mec. Rogowski. Michnik zeznawał w sądzie, że przez wiele lat "sam był ofiarą agentury", a opowiadanie się przeciw lustracji jako "pewnej filozofii politycznej" nie ma nic wspólnego z obroną agentów. Dodawał, że nie odczuwa "potrzeby obrony szpicli, agentów i prowokatorów". Zybertowicz mówił, że "GW" prowadzi "kampanię antylustracyjną", a "przeciwstawianie się lustracji oznacza utrudnianie ujawniania agentów, czyli chroni ich interesy".