"Właśnie wygrałem sprawę z Janem Śpiewakiem o naruszenie dóbr osobistych. Sąd nakazał mu publikacje oświadczeń prostujących jego kłamstwa. W kwestii zadośćuczynienia okazał się litościwy i mu darował. Szkoda, bo miało iść na Centrum Zdrowia Matki i Dziecka" - poinformował Sebastian Wierzbicki, szef stołecznego SLD. Przedmiotem sporu był wpis opublikowany przez Jana Śpiewaka w mediach społecznościowych w październiku 2019 roku. "Żona gangstera" Jan Śpiewak zwrócił się w nim do CBA o sprawdzenie dochodów Wierzbickiego. "Dobry kolega burmistrza Włoch Sebastian Wierzbicki, lider SLD w stolicy, który również jest na utrzymaniu warszawskiego podatnika, też lubi dobre samochody i luksusowy styl życia. Drogie CBA: możecie zrobić kontrolę w jego miejscu zatrudnienia?" - napisał wtedy Śpiewak na Twitterze. Wierzbicki w rozmowie z PAP dodał, że chodzi również o inny wpis - zdjęcie żony Wierzbickiego, do którego dodano: "A - żona gangstera, B - żona szefa lewicy, C - odpowiedzi A i B są prawidłowe". "Nie przestanę nagłaśniać przypadków patologii" "To kolejny wyrok sądu uderzający w wolność słowa i prawo obywateli do kontroli działalności polityków. Sąd uznał, że w przestrzeni publicznej nie można stawiać pytań o źródła majątku osób sprawujących funkcje publiczne" - napisał Jan Śpiewak. Jego zdaniem to bardzo groźny wyrok sądu w kraju, w którym obywatele nie posiadają żadnych narzędzi, żeby kontrolować władze. "Sąd nie podważył żadnego faktu, który podałem, a jedynie oparł się o to, że w publicznym rozumieniu oskarżyłem go o działalność przestępczą. Oczywiście będziemy się odwoływać. Liczę, że sąd odwoławczy przyjmie bardziej europejskie standardy wolności wypowiedzi. I na pewno nie przestanę nagłaśniać i przypadków patologii, i zadawać trudnych pytań politykom" - napisał Śpiewak.