Pod koniec listopada na polecenie katowickiej prokuratury apelacyjnej zatrzymano pięciu podejrzanych, wśród nich Czempińskiego. Prokuratura postawiła im zarzuty dotyczące korupcji i prania pieniędzy pochodzących z korupcji w związku z prywatyzacją PLL LOT i Stoenu. W przypadku PLL LOT chodzi o korzyści w wysokości 1 mln dolarów, w przypadku Stoenu - 1,4 mln euro. Gen. Czempiński usłyszał zarzut przyjęcia - wspólnie i w porozumieniu z innymi podejrzanymi - 1,4 mln euro w związku z prywatyzacją spółki Stoen. Inny zarzut wobec niego dotyczy prania brudnych pieniędzy - również wspólnie i w porozumieniu; w tym przypadku chodzi o kwotę ok. 600 tys. euro. Kolejny zarzut Tuż po piątkowym posiedzeniu prokuratura poinformowała, że w toczącym się postępowaniu poza zarzutami korupcyjnymi Czempiński usłyszał kolejny - dotyczący nielegalnego posiadania broni. Sąd zajmował się sprawą zatrzymania Czempińskiego, bo zażalenie złożyła obrona. Adwokaci argumentowali, że gdyby generał został wezwany do prokuratury, na pewno sam by się stawił na przesłuchanie. Nie są znane dokładne motywy decyzji sądu. Pisemne uzasadnienie ma być przygotowane do 22 marca. Nieco później, w grudniu, w tym samym śledztwie zarzuty przyjęcia z innymi osobami kwoty ok. 1 mln dolarów, prania pieniędzy - ok. 800 tys. dolarów, a także niegospodarności na kwotę ok. 470 tys. dolarów postawiono b. wiceministrowi infrastruktury Wojciechowi J. W tym przypadku chodzi o kwestie związane z przebiegiem prywatyzacji LOT-u. Zatrzymanie nie było konieczne? Uchylając w piątek prokuratorskie postanowienie o zatrzymaniu Czempińskiego sędzia Ewa Langer tłumaczyła, że przepisy Kodeksu postępowania karnego ściśle określają warunki, w których prokurator może sięgnąć po ten środek przymusu. W tej sprawie prokurator nie wykazał w sposób wystarczający, że przesłanki te zostały spełnione w taki sposób, który wskazuje na "absolutną konieczność" zatrzymania - uznał sąd. - Postępowanie toczy się w dalszym ciągu. Do chwili obecnej sądy, które rozpoznawały inne zażalenia, w tym przede wszystkim na zabezpieczenia majątkowe oraz na środki zapobiegawcze, uznały prawidłowość decyzji prokuratora w tym zakresie - powiedział po posiedzeniu sądu prokurator Tomasz Tadla. Prokuratura zabezpieczyła u podejrzanych mienie o wartości 12 mln zł - papiery wartościowe, pieniądze i nieruchomości. Tadla ocenił, że piątkowa decyzja sądu ma charakter "incydentalny". Zaznaczył, że nie są znane pisemne motywy, którymi kierował się sąd. Zwrócił uwagę, że wcześniej sądy utrzymywały zasadność stosowania środków zapobiegawczych w tej sprawie. Milion złotych kaucji Prokurator powiedział, że postępowanie w dalszym ciągu się toczy i w ostatnich dniach Czempiński usłyszał kolejny zarzut - nielegalnego posiadania broni. Chodzi o znaleziony w domu generała pistolet SIG Sauer, na który nie ma pozwolenia. - Sprawdziliśmy, że w przeszłości uzyskiwał pozwolenie na innego rodzaju broń palną i nie budzi wątpliwości, że ta osoba miała świadomość konieczności uzyskania zezwolenia - zaznaczył prokurator. Podobnie jak pozostali podejrzani gen. Czempiński po zatrzymaniu w listopadzie został zwolniony po wpłaceniu poręczeń majątkowych. W jego przypadku kaucja wyniosła milion złotych, prokuratura zatrzymała mu paszport i zakazała opuszczania kraju. Zażalenie na stosowanie tych środków zapobiegawczych było rozpatrywane już wcześniej i nie zostało uwzględnione przez sąd, podobnie jak zażalenie na zabezpieczenie majątkowe na kwotę ok. 2 mln zł. Całe prowadzone od 2006 r. postępowanie zostało wszczęte na podstawie materiałów z innego śledztwa. Dotyczy różnych prywatyzacji, nie tylko LOT-u i Stoenu; obejmuje lata 1999-2003. Zdaniem prokuratury, ujawniony mechanizm "był powtarzalny w wielu innych sytuacjach". Według prokuratury, gdy planowano prywatyzacje, minister gospodarki w ramach ustawy o komercjalizacji powoływał do współpracy spółki, które za państwowe pieniądze miały przygotowywać proces prywatyzacyjny. W przypadku prywatyzacji LOT-u i Stoenu spółki te w toku procesu prywatyzacyjnego miały sugerować, że będzie dobry klimat dla określonej prywatyzacji lub zakończy się ona w sposób prawidłowy dla inwestora, jeśli pieniądze przepłyną na konta innych firm, z którymi zawierały umowy już na końcowym etapie negocjacji - uważa prokuratura, która dodała, że wykonywane przez te firmy umowy były całkowicie fikcyjne i zawierano je tylko po to, by móc uzyskać pieniądze. Inwestorzy mieli je przekazywać już po zakończeniu prywatyzacji. W przypadku LOT-u i Stoenu zostały potem podzielone między osoby podejrzane w sprawie - podawała prokuratura, która zaznacza, że same prywatyzacje zostały przeprowadzone w sposób właściwy. Wszystkim podejrzanym w sprawie grozi do 10 lat więzienia. Nie przyznają się oni do winy. Obrońcy generała zarzucili prokuratorom błędy i zaniedbania przed podjęciem decyzji o przedstawieniu zarzutów. Generał jeszcze w listopadzie - za pośrednictwem adwokata - zgodził się na podawanie pełnego nazwiska.