Sąd uznał m.in., że nie ulega wątpliwości, że gospodarzem postępowania w sprawie uprowadzenia Olewnika był prokuratur i to na nim spoczywała odpowiedzialność za dynamikę i kierunek śledztwa. Według sądu obowiązkiem prokuratora było czuwanie nad prawidłowym przebiegiem postępowania. W latach 2001-04 postępowanie w sprawie porwania prowadzili śledczy z Sierpca, Płocka i Warszawy. Następnie sprawę przejęła prokuratura w Olsztynie. Od 2008 r. wielowątkowe śledztwo, dotyczące nieprawidłowości we wcześniejszych postępowaniach i działaniach organów ścigania, prowadzi gdańska prokuratura apelacyjna. Śledczy sporządzili w 2012 r. akt oskarżenia przeciwko Remigiuszowi M. i Maciejowi L. Popełniali błędy, ale... Uzasadniając wyrok sędzia Jarosław Przybyliński podkreślił, że chociaż obaj policjanci popełniali błędy, to sąd nie znalazł powodów, by uznać oskarżonych za winnych zarzucanych im czynów. - Obaj popełniali błędy, niemałe, ale to jeszcze nie stanowi o konieczności potraktowania ich jako przestępców - oświadczył Przybyliński. Dodał, że sprawa uprowadzenia Krzysztofa Olewnika należała i należy do najbardziej skomplikowanych. - Znalezienie winnych w osobach oskarżonych, którzy być może powinni mieć postępowania dyscyplinarne, nie jest w ocenie sądu możliwe - powiedział sędzia. W uzasadnieniu wyroku sąd zaznaczył, że nie podziela konstrukcji zarzutów wobec obu oskarżonych. Ocenił też, że większość zarzucanych policjantom czynów przedawniło się po 10 latach, np. w lipcu tego roku w przypadku oskarżenia o nieprawidłowe zabezpieczenie miejsca przekazania okupu porywaczom Olewnika. Tym samym sąd nie podzielił opinii, że zarzuty stawiane funkcjonariuszom przedawniają się w sierpniu 2014 r. Wyrok płockiego sądu nie jest prawomocny. Odczytywanie jego szczegółowego uzasadnienia trwało około trzech godzin. W sali sądowej obecni byli m.in. obaj oskarżeni i obrońcy, a także - jako oskarżyciel posiłkowy - Danuta Olewnik-Cieplińska, siostra Krzysztofa. Poruszona Olewnik-Cieplińska: Mam już dość i się poddaję - Dzisiaj odebrałam to tak, że to rodzina popełniła błędy. Mam już dość i się poddaję. Mam już kompletnie dość - powiedziała dziennikarzom po wyroku wyraźnie poruszona Olewnik-Cieplińska. Mecenas Aleksander Horanin, pełnomocnik Włodzimierza Olewnika - ojca Krzysztofa, przyznał, że to rodzina zdecyduje, czy od wyroku będzie wnoszona apelacja. Prokurator Jarosław Paluch z gdańskiej prokuratury apelacyjnej zaznaczył, że ocena śledczych, dotycząca "zachowania oskarżonych" jest inna od przedstawionej przez sąd. - Na pewno nie jesteśmy zadowoleni z treści tego orzeczenia. Sąd podkreślił, że sprawa jest bardzo skomplikowana, złożona. Ona ma nieco precedensowy charakter, bo dotyczyła oceny pracy policji na płaszczyźnie, która do tej pory nie była oceniana, czyli operacyjnej. (...) Po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku podejmiemy decyzję, czy wywiedziemy apelację, czy też nie - powiedział Paluch. Prokurator wnosił o kary więzienia w zawieszeniu na 5 lat wobec obu policjantów - w przypadku Remigiusza M. o karę 1 roku 10 miesięcy, a w przypadku Macieja L. o karę 1 roku 8 miesięcy pozbawienia wolności. Prokurator domagał się też orzeczenia zakazu pełnienia funkcji kierowniczych w policji przez 4 lata i grzywny po 10 tys. zł. "Wyrok jest ogromną satysfakcją nie tylko dla oskarżonych, ale także dla policji" Obrońca policjantów mecenas Jolanta Turczynowicz-Kieryłło powiedziała, że wyrok jest ogromną satysfakcją nie tylko dla oskarżonych, ale także dla policji, która - jak zaznaczyła - przy sprawie porwania Olewnika pracowała bardzo ciężko. - Każdy popełnia błędy. Nie popełnia błędów ten, kto nie pracuje. Sąd bardzo długo uzasadniał wyrok, podawał argumenty, dotyczące także osamotnienia policji, braku odpowiedniego nadzoru przez prokuraturę, podawał argumenty dotyczące skomplikowania tej sprawy. W świetle tych argumentów zapadł wyrok uniewinniający i to jest dla nas bardzo ważne - oświadczyła mecenas. Podczas procesu, który toczył się od maja, Remigiusz M. i Maciej L. nie przyznali się do winy. Zarzuty, postawione przez gdańską prokuraturę apelacyjną, zagrożone są karą pozbawienia wolności do lat 3. W sprawie, w której zgromadzono ponad 200 tomów akt, odbyło się przed płockim sądem okręgowym 38 rozpraw. Remigiusz M. to szef grupy operacyjno-dochodzeniowej z mazowieckiej komendy policji w Radomiu, która od października 2001 r. do sierpnia 2004 r. badała sprawę porwania Olewnika; Maciej L. to funkcjonariusz policji z Płocka, który pracował w tej grupie. W grudniu 2012 r. PA w Gdańsku oskarżyła Remigiusza M. i Macieja L. o zaniedbania, w tym o to, że w lipcu 2003 r. w Warszawie nienależycie zabezpieczyli miejsce przekazania okupu porywaczom Olewnika. Funkcjonariuszom śledczy zarzucili, że przedwcześnie i bezzasadnie odstąpili od obserwacji miejsca przekazania okupu i nie przeprowadzili natychmiastowych jego oględzin, co mogło doprowadzić do utraty śladów kryminalistycznych. Prokuratorzy postawili też policjantom zarzut, że w 2001 r. nie przesłuchali osoby mogącej pomóc sporządzić portret pamięciowy szefa grupy porywaczy - Wojciecha Franiewskiego - który kupił telefon komórkowy służący porywaczom do kontaktu z rodziną Olewników. Policjanci mieli też zbyt późno i niedokładnie zbadać połączenia telefoniczne wykonane w lipcu 2003 r. z aparatu używanego przez porywaczy do kontaktu z rodziną Olewników - według śledczych rzetelnie przeprowadzona analiza mogła doprowadzić policję m.in. do Franiewskiego. Miesiąc po odebraniu przez przestępców okupu został zamordowany Śledczy zarzucili Remigiuszowi M. i Maciejowi L. pochopne zniszczenie nagrań rozmów telefonicznych wykonanych z podsłuchów założonych w czasie śledztwa. Były to rozmowy ze sprawcami porwania prowadzone przez rodzinę Olewników oraz ówczesnego przyjaciela Krzysztofa Olewnika - Jacka K., któremu w innym śledztwie PA w Gdańsku postawiła zarzut udziału w grupie przestępczej planującej porwanie Olewnika oraz współudziału w jego uprowadzeniu i przetrzymywaniu. Akt oskarżenia wobec Remigiusza M. i Macieja L. trafił do Sądu Rejonowego w Płocku. Na jego wniosek SA w Warszawie z uwagi na wagę i zawiłość sprawy przekazał ją do Sądu Okręgowego w Płocku. Krzysztof Olewnik został uprowadzony ze swego domu w Drobinie (Mazowieckie) w nocy z 26 na 27 październiku 2001 r., po przyjęciu z udziałem m.in. płockich policjantów. Sprawcy kilkadziesiąt razy kontaktowali się z rodziną, żądając okupu. W lipcu 2003 r. porywaczom przekazano 300 tys. euro, jednak uprowadzony nie został uwolniony. Miesiąc po odebraniu przez przestępców okupu, został zamordowany. Jego ciało zakopano w lesie w pobliżu miejscowości Różan. Odnaleziono je w 2006 r., a w 2010 r. po ekshumacji na cmentarzu w Płocku i badaniach genetycznych ostatecznie potwierdzono tożsamość Olewnika. W sprawie porwania i zabójstwa Olewnika w październiku 2007 r. na ławie oskarżonych zasiadło 11 osób. W marcu 2008 r. sąd skazał dwóch zabójców Olewnika - Sławomira Kościuka i Roberta Pazika - na kary dożywotniego więzienia. Ośmioro innych oskarżonych otrzymało kary od roku więzienia w zawieszeniu do 15 lat pozbawienia wolności; jednego z oskarżonych sąd uniewinnił. Trzech sprawców porwania i zabójstwa popełniło samobójstwa w zakładach karnych w Olsztynie i Płocku: Franiewski jeszcze przed procesem w 2007 r., a po ogłoszeniu wyroku - Kościuk w 2008 r. i Pazik w 2009 r.