W piątek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa z urzędu uznał, że słowa Macierewicza o rzekomych związkach Dochnala ze służbami specjalnymi nie zawierały znamion przestępstwa. Według art. 212 p. 2 Kodeksu karnego za pomówienie danej osoby w mediach o właściwości mogące poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego zawodu grozi do roku więzienia (trwa społeczna kampania o zniesienie tego przepisu). 52-letni Dochnal oskarżył posła z art. 212 p.2, że pomówił go w programie telewizyjnym Jana Pospieszalskiego z 2011 r. słowami, że b. szef UOP gen. Gromosław Czempiński "to jest twórca, opiekun niejakiego Dochnala. To właściwie pan Czempiński stworzył Dochnala". Poseł wspomniał też o znajomości Dochnala z Rosjanami wiązanymi z tamtejszymi służbami specjalnymi, m.in. Siergiejem Gawriłowem. Lobbysta uznał za pomówienie, że nie jest samodzielnym biznesmenem, lecz jest "członkiem jakiejś siatki". W akcie oskarżenia Dochnal podkreślał, że ani nie zaproszono go do programu, ani nie dano mu możliwości ustosunkowania się do tych zarzutów. "Zwróciłem uwagę na parasol ochronny i związki między panem Czempińskim a panem Dochnalem i pana Dochnala z przedstawicielami aparatu szpiegowskiego Federacji Rosyjskiej, które to związki są udokumentowane i wydaje mi się, że mówienie o tym publicznie jest jednym z istotnych obowiązków posłów, jeżeli posiadają taką wiedzę" - bronił się Macierewicz. W listopadzie 2012 r. Sejm uchylił mu immunitet w tej sprawie. Jeszcze przed rozpoczęciem procesu sąd z urzędu umorzył sprawę. Piątkowe ogłoszenie postanowienia przez sędzię Wiolettę Bąkowską-Ładną było niejawne dla mediów. Na ogłoszeniu nie stawił się nikt ze stron procesu. Jak powiedziała PAP rzeczniczka warszawskiego sądu okręgowego sędzia Maja Smoderek, SR uznał, że zarówno z subiektywnego jak i obiektywnego punktu widzenia, słowa posła nie miały na celu poniżenia oskarżyciela prywatnego w opinii publicznej ani narażenia go na utratę zaufania. Sąd powołał się też na orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego o tym, że swoboda wypowiedzi jest jednym z fundamentów państwa prawa. Adwokat Dochnala mec. Jan Brzykcy zapowiedział PAP, że jak dostanie postanowienie sądu, złoży na nie zażalenie do sądu okręgowego. W 2010 r. "Dziennik Gazeta Prawna" pisał, że w ABW wyjaśniano, czy Dochnal współpracował z obcym wywiadem. Według gazety dowodem były zeznania samego lobbysty, który miał opowiadać prokuratorom m.in. o kontaktach z bogatymi Rosjanami, którzy wcześniej pracowali w służbach specjalnych oraz b. szefem UOP Czempińskim. W lutym 2012 r. katowicka prokuratura oskarżyła Dochnala o nielegalne unikanie opodatkowania 20 mln dolarów, uzyskanych za doradztwo przy prywatyzacji Polskich Hut Stali. Pieniądze wpłynęły na prywatne konto Dochnala w Szwajcarii, a nie na konto jego firmy - co umożliwił zwany przez media "kasjer lewicy" szwajcarski bankowiec Peter V. vel Piotr Filipczyński (także oskarżony). Dochnalowi grozi do 10 lat więzienia. Prokuratura wycofała zaś zarzut "prania brudnych pieniędzy", który był jedną z głównych podstaw przedłużania aresztu wobec lobbysty. W czerwcu 2012 r. Sąd Rejonowy w Pabianicach skazał Dochnala za korupcję na karę 3 lat i 6 miesięcy więzienia oraz 450 tys. zł grzywny. Prokuratura zarzuciła mu wręczenie w 2004 r. ówczesnemu posłowi SLD Andrzejowi Pęczakowi korzyści majątkowych i osobistych na łączną kwotę ponad 800 tys. zł w zamian za informacje o prywatyzacji przedsiębiorstw. Wyrok jest nieprawomocny. Dochnal spędził niemal cztery lata w areszcie - od września 2004 r. do stycznia 2008 r., a następnie od kwietnia 2008 r. do lutego 2009 r. We wrześniu 2012 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że Polska naruszyła konwencję praw człowieka, m.in. stosując długi areszt. ETPC przyznał Dochnalowi 8 tys. 800 euro odszkodowania. Trybunał uznał, że "sprawa może budzić wątpliwości, czy rzeczywistym celem pozbawienia wolności nie było uzyskanie dalszych zeznań w sprawach wrażliwych politycznie". Media wiele razy pisały o domniemanych związkach Dochnala i Petera V. ze sprawą rzekomych szwajcarskich kont polityków lewicy. Według "Gazety Wyborczej" katowicka prokuratura badała konta, majątki i przepływy finansowe około tysiąca znanych i wysoko postawionych osób kojarzonych m.in. z lewicą. W oddzielnych procesach lobbysta odpowiada m.in. za nieprawidłowości związane z zatrudnianiem pracowników w jego firmach; za oszustwa podatkowe i posługiwanie się sfałszowanym dokumentem.