Sprawa dotyczy wystąpienia Mazguły 2 grudnia 2016 r. przed gmachem Sejmu w trakcie protestu przeciwko zmianie ustawy o zaopatrzeniu emerytalnym funkcjonariuszy służb mundurowych. Pułkownik rezerwy, działający w KOD, pojawił się tam w wojskowym berecie. W czasie wiecu Mazguła mówił m.in. o stanie wojennym, porównując go z obecnymi czasami. Jak ocenił, "były tam jakieś bijatyki, były jakieś ścieżki zdrowia, ale generalnie rzecz biorąc, najczęściej jednak dochowano jakiejś kultury w całym zdarzeniu". Przeprosił później za te słowa, określając stan wojenny jako zło. Po tych wydarzeniach zrezygnował z funkcji komendanta opolskiej chorągwi ZHP. Nie zakończył jednak działalności publicznej. Od 11 stycznia 2017 r. jest prezesem ogólnopolskiego Stowarzyszenia "Tarcza". W połowie grudnia Mazguła dostał zakaz noszenia munduru. Jak tłumaczył wówczas szef MON Antonii Macierewicz, "wychwalanie zbrodni przeciwko narodowi, bo tym był stan wojenny, jest przestępstwem i ludzie, którzy to robią, poniosą tego konsekwencje. Zwłaszcza jeżeli próbują to robić w mundurze żołnierza polskiego". W związku z tym, że Mazguła nadal pojawiał się publicznie w wojskowym berecie, z inicjatywy MON policja 3 lutego przedstawiła mu zarzut popełnienia wykroczenia, jakim jest noszenie munduru wojskowego lub jego elementów bez odpowiedniej zgody. 24 marca na posiedzeniu niejawnym zapadł w tej sprawie wyrok zaoczny - sąd ukarał Mazgułę 1 tys. zł grzywny. Pułkownik wniósł sprzeciw od tej decyzji i sąd przeprowadził w tej sprawie klasyczny protest. "Prelekcja dla organizacji społecznej" Obrońca obwinionego mec. Krzysztof Kiełbicki w mowie końcowej wniósł o uniewinnienie swojego klienta. Przekonywał, że wystąpienie Mazguły było elementem prelekcji, podczas której zgodnie z przepisami żołnierz nie potrzebuje zezwolenia na noszenie umundurowania. Jak uzasadniał, głoszenie prelekcji może dotyczyć historii, obronności państwa, można je wygłaszać nie tylko w jednostkach wojskowych, ale też w szkołach, zakładach pracy lub organizacjach społecznych. Według obrony protest przed Sejmem można uznać za prelekcję dla organizacji społecznej. Winny, ale bez kary We wtorek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia uznał Mazgułę za winnego zarzucanego mu czynu. Odstąpił jednak od wymierzenia mu kary. Sędzia Michał Kowalski uznał, że protest nie był elementem głoszenia prelekcji, lecz protestem. "Zdaniem sądu zarówno z wyjaśnień pana obwinionego, zeznań świadków, którzy byli uczestnikami tego wydarzenia jak i przeprowadzonych oględzin (nagrania wystąpienia Mazguły - PAP) wysnuć można wniosek, (...) że wystąpienie pana obwinionego taką prelekcją w organizacji społecznej na pewno nie było" - zaznaczył. W ocenie sądu noszenie munduru w sytuacji przez prawo niedozwolonej, w szczególności w trakcie protestu jest "czynem społecznie szkodliwym". Sędzia zaznaczył, że wydany wyrok nie dotyczy poglądów obwinionego ani ich manifestowania. "Gdyby pan obwiniony uczestniczył w zgromadzeniu publicznym, w proteście, w demonstracji popierającej proponowane rozwiązania wyrok byłby taki sam" - podkreślił sędzia Kowalski. Sąd wziął pod uwagę "wyjątkową okoliczność" Sąd przy wymierzeniu kary wziął pod uwagę "wyjątkową okoliczność" jaką jest "fakt, że obwiniony jest zasłużonym żołnierzem wojska polskiego, weteranem" i odstąpił od wymierzenia mu kary. Obwiniony został jedynie obciążony kosztami sądowymi, wyliczonymi na 100 zł. Po wyroku Mazguła powiedział dziennikarzom, że zastanowi się nad odwołaniem od orzeczenia. "Widać ze wyrok jest salomonowy, czyli władza ma zawsze rację, a jednocześnie nie zachęca mnie do tego żebym za dużo protestował (...) poproszę o uzasadnienie wyroku na piśmie i z prawnikami zastanowię się, co dalej z tym zrobić" - poinformował. Na decyzję o dalszych losach sprawy Mazguła ma 7 dni - w takim terminie od ogłoszenia wyroku można złożyć wniosek o sporządzenie pisemnego uzasadnienia orzeczenia, a po jego otrzymaniu wnieść o apelację do Sądu Okręgowego w Warszawie.