Tak Sąd Okręgowy w Warszawie częściowe uwzględnienie pozwu Kamińskiego wobec minister w kancelarii premiera. Pitera ma go przeprosić w "Polityce", "Gazecie Wyborczej", "Rzeczpospolitej", "Dzienniku Gazecie Prawnej" i w TVN24 (między godz. 20.00 a 21.00). Ma też wpłacić 15 tys. zł na fundację "Pamiętamy". Pitera zapowiedziała apelację. Kamiński zaczeka z taką decyzją na pisemne uzasadnienie wyroku. W trwającym od lutego 2008 r. procesie cywilnym Kamiński żądał od Pitery przeprosin i wpłaty 50 tys. zł na cel społeczny. Kwestionował jej wypowiedzi medialne z 2007 r. m.in. o jej podsłuchiwaniu; o opóźnianiu przez CBA z powodów politycznych zatrzymania Lipca; o niezgodnych z prawem działaniach CBA w "aferze gruntowej" i w sprawie Sawickiej. Kamiński zaprzeczał, by CBA działało niezgodnie z prawem. Pitera, która wnosiła o oddalenie pozwu, podtrzymywała zarzuty o "nielegalne uwikłanie polityczne CBA" za rządów PiS. Powoływała się m.in. na śledztwa prowadzone w sprawie nieprawidłowości w akcjach CBA. - Rzeczywistość dopisała puentę do moich słów - powiedziała, nawiązując do zarzutów dla Kamińskiego ws. afery gruntowej. Mówiła, że wypełniała mandat posła, przestrzegając przed "zagrożeniami jakie widziała". Jak mówiła sędzia Małgorzata Kuracka w ustnym uzasadnieniu wyroku, Pitera podała nieprawdę co do Lipca, bo nie CBA opóźniało jego zatrzymanie przed wyborami w 2007 r. - CBA przygotowało materiał co do Lipca na czas, a Mariusz Kamiński ani funkcjonariusze nie prowadzili działań mających na celu wstrzymanie zatrzymania - mówiła sędzia. Dodała, że to "inny organ" spowodował, że Lipca zatrzymano dopiero po wyborach; sędzia utajniła uzasadnienie w tej części (opóźnianie zarzucano ówczesnej szefowej warszawskiej prokuratury Elżbiecie Janickiej). Sędzia podkreśliła, że polityk powinien sprawdzać informacje, które wykorzystuje w debacie politycznej i obowiązuje go w tej kwestii taka sama rzetelność jak dziennikarza. Sędzia Kuracka dodała, że Pitera nie sprawdziła swych informacji, wobec czego "nie powinna w ogóle wypowiadać się w tym zakresie"; nie dochowała też należytej staranności. Według sędzi, Pitera "zdaje się w ogóle mylić kompetencje różnych organów procesowych". Powołując się na orzecznictwo Sądu Najwyższego, sąd nie uznał, by pozwaną chronił immunitet, bo jej wypowiedź nt. Lipca nie łączyła się "nieodłącznie" z wykonywaniem mandatu posła, a naruszyła prawa osób trzecich. Według sądu, kwota 15 tys. na cel społeczny będzie "adekwatna do sytuacji materialnej pozwanej". Zarazem sąd oddalił żądania pozwu wobec Pitery za jej wypowiedzi ws. Sawickiej i podsłuchów, bo w przeciwieństwie do wątku Lipca, przedstawiała ona tylko oceny, do których była uprawniona. Sąd uznał, że Kamiński, ujawniając krótko przed wyborami w 2007 r. na konferencji prasowej m.in. podsłuchy sprawy Sawickiej, doprowadził - jak powiedziała sędzia Kuracka - do "swoistego skazania Sawickiej, co nie powinno mieć miejsca". Sędzia zaznaczyła też, że "niewątpliwie niewłaściwe jest przeprowadzenie zatrzymań w świetle kamer". Sędzia podkreśliła, że nie powinno się wykorzystywać materiału ze śledztwa do innych celów niż postępowanie karne, tym bardziej że materiały te nie były jeszcze zweryfikowane przez prokuraturę, ani tym bardziej przez sąd (w tym samym sądzie trwała akurat kolejna rozprawa w procesie Sawickiej i b. burmistrza Helu). Zarazem sędzia oceniła, że ujawniając podsłuchy Sawickiej, powód "formalnie był w porządku" i nie doszło tu do przestępstwa ujawnienia materiału dowodowego (bo CBA go odtajnił, a minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro dał zgodę na jego upublicznienie). Według sądu, słowa Kamińskiego z tej konferencji były jednak de facto "agitacją wyborczą prowadzoną przez funkcjonariusza, który z uwagi na charakter prowadzonej działalności winien być apolityczny". Zdaniem sądu, powód wykorzystał materiały ze śledztwa wobec Sawickiej - "osoby z konkurencyjnej wtedy, opozycyjnej partii" - do "spektaklu medialnego". - Narusza to dobre obyczaje oraz zasady uczciwej walki wyborczej - dodała sędzia Kuracka. - Należy zauważyć, iż bezprawność działania w rozumieniu prawa cywilnego to nie tylko działanie sprzeczne z normami prawa, ale i z zasadami współżycia społecznego; dobrymi obyczajami politycznymi. Zdaniem sądu powód, mimo że nie naruszył prawa, to naruszył te zasady, te obyczaje; a zatem jego działanie - nie w rozumieniu prawa karnego, ale cywilnego - należy uznać za bezprawne - powiedziała sędzia. Dlatego zdaniem sądu krytyka ze strony Pitery była tu uprawniona. Pitera nie musi też przepraszać Kamińskiego za słowa o nieprawidłowościach przy podsłuchach za rządów PiS - choć proces nie wykazał, by sama Pitera była podsłuchiwana. Sąd dał wiarę b. szefowi MSWiA Januszowi Kaczmarkowi i b. szefowi speckomisji Januszowi Zemke, którzy mówili o nadużyciach w stosowaniu podsłuchów w tym czasie przez różne służby, nie tylko CBA. Dlatego sąd uznał, że Pitera działała w ochronie interesu społecznego i prawa do publicznej debaty o podsłuchach. Wyrok jest nieprawomocny; można się od niego odwołać do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Po wyroku Pitera zapowiedziała apelację; nie chciała wypowiadać się szczegółowo. - I Panu Bogu świeczkę, i diabłu ogarek - powiedział jej pełnomocnik mec. Jerzy Naumann. Kamiński był "częściowo zadowolony" z wyroku. Dodał, że najważniejsze jest, że sąd uznał, iż nie złamał on prawa, oraz że "rządzący nie mogą czuć się bezkarnymi za opluwanie innych ludzi". Oświadczył, że z decyzją, czy apelować, zaczeka na pisemne uzasadnienie wyroku. - Nie chcę na gorąco polemizować z sądem - tak odparł, pytany przez reporterów o ocenę sądu jego działań w sprawie Sawickiej. W grudniu 2007 r. Pitera przekazała premierowi Donaldowi Tuskowi swój raport o CBA. Głosił on, że to sejmowa komisja śledcza musi odpowiedzieć, czy CBA oddziaływało na politykę. Według raportu CBA zaczęło działalność bez "kluczowych aktów wykonawczych" i bez osób "znających pragmatykę służb specjalnych"; raport powtarzał też inne, opisywane w mediach zarzuty wobec CBA. Biuro replikowało, że raport powtarzał wielokrotnie formułowane przez Piterę pomówienia i zawierał "dywagacje luźno lub wcale nie związane z Biurem". Tusk odwołał Kamińskiego 13 października br. Zarzucił mu m.in., że w kontekście afery hazardowej wykorzystał Biuro do celów politycznych oraz posługiwał się "insynuacją i kłamstwem".