We wtorek w Poznaniu rozpoczął się proces Adama Z. oskarżonego o zabójstwo 26-latki. Według aktu oskarżenia, 23 listopada 2015 r., gdy wracał z Ewą Tylman ze wspólnej imprezy, zepchnął ją ze skarpy, a nieprzytomną wrzucił do wody. Za zabójstwo z zamiarem ewentualnym grozi mu kara od 8 do 25 lat więzienia lub dożywocie. Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Proces jest przekazywany przez ogólnopolskie telewizje informacyjne. Na początku rozprawy sąd nie zgodził się na transmisję. Przekaz w TV odbywa się z kilkuminutowym opóźnieniem. Przedstawiciele mediów zapewnili sąd, że zagłuszane są m.in. nazwiska i dane odczytywane lub podawane w trakcie procesu, chroniony jest też wizerunek oskarżonego. Już w trakcie procesu pojawiły się informacje, że część danych, które powinny pozostać nieujawnione, znalazły się na antenach stacji przekazujących obraz z sądu. Rzecznik sądu sędzia Aleksander Brzozowski komentując sprawę powiedział PAP, że sąd "nie może w żaden sposób wpływać na retransmisję, gdyż nie jest to w jego gestii". "Sąd zezwala tylko na utrwalania zapisu, a kwestia jego prawidłowego odtworzenia, wyemitowania tej relacji, zgodnie z zasadami prawa prasowego, obciąża wyłącznie nadawcę. Sąd nie może cenzurować ani ingerować w materiał. W przypadku naruszenia przepisu przez nadawcę, osoby trzecie mogą wobec niego kierować roszczenia" - powiedział sędzia Brzozowski. Jak podkreślił, sąd wyraził zgodę na utrwalenie dźwięku i obrazu w celu jego późniejszego odtworzenia. "Jednocześnie sąd wykluczył możliwość transmisji bezpośredniej, bo przepis takiej transmisji nie przewiduje. Taki niewielki, kilkuminutowy poślizg w relacji z pewnością stanowiło obejście tej niemożności przeprowadzenia transmisji na żywo" - powiedział PAP sędzia Aleksander Brzozowski.