Sąd nieprawomocnie oddalił precedensowy pozew o ochronę dóbr osobistych, jaki Kwiatkowski wytoczył Skarbowi Państwa reprezentowanemu przez Sejm. Sąd uznał, że nie może wkraczać w kompetencje Sejmu, a posłowie mają prawo do własnej oceny zachowań prezesa telewizji publicznej, która może być inna niż prokuratury. Jak mówiła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Alicja Fronczyk, uznanie przez sąd, że uchwałą Sejmu można naruszyć dobra osobiste, "byłoby nieuprawnionym wkraczaniem sądu w suwerenną władzę Sejmu". Dodała, że dlatego nie można przyjąć by działanie Sejmu było bezprawne, co oznacza, że nie doszło do naruszenia dóbr powoda. Pełnomocnik Kwiatkowskiego (nieobecnego na ogłoszeniu wyroku) mec. Wojciech Śliwiński nie odpowiedział wprost na pytanie, czy złoży apelację. - Jeśli sąd nie może wkraczać w kompetencje Sejmu, to i Sejm nie może wkraczać w kompetencje sądu - powiedział dziennikarzom. - Komisja śledcza nie jest od wyrokowania o winie - mówił wcześniej w sądzie Kwiatkowski. W pozwie twierdził, że jego dobra naruszył raport posła PiS, przyjęty przez Sejm w 2004 r. jako konkluzja z prac komisji śledczej. Głosił on m.in., że Rywina wysłała grupa, w której mieli być: b. premier Leszek Miller, b. wiceminister kultury Aleksandra Jakubowska, b. szef gabinetu Millera Lech Nikolski, b. sekretarz KRRiT Włodzimierz Czarzasty i Kwiatkowski. Według raportu przyjętego pierwotnie przez samą komisję śledczą - autorstwa Anity Błochowiak (SLD) - Rywin poszedł do Agory, by wyłudzić pieniądze dla siebie, bo "grupa trzymająca władzę" nie istniała. Cała Izba przyjęła jednak jako raport wniosek mniejszości autorstwa Ziobry. W rozpoczętym w październiku 2008 r. procesie Kwiatkowski chciał, aby marszałek Sejmu opublikował w mediach przeprosiny za "nieprawdziwe stwierdzenia z raportu". Przeprosiny miałyby pojawić się w TVP, TVN i Polsacie - przed i po głównych wydaniach programów informacyjnych oraz w "Gazecie Wyborczej", dzienniku "Polska", "Rzeczpospolitej" i "Trybunie". W przeprosinach miałoby się znaleźć zdanie, że "Sejm prosi o dalsze nierozpowszechnianie" ocen z raportu. Kwiatkowski podkreślał, że pozew wniósł dopiero w 2008 r. - po tym, jak prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie "grupy trzymającej władzę", m.in. z powodu niestwierdzenia jej składu. B. prezes TVP mówił wiele razy, że tej grupy "po prostu nie było". Dodawał, że raport Błochowiak oczyszczał go z zarzutów. Kwiatkowski mówił w sądzie, że w szeroko rozumianej aferze Rywina prokuratura nie postawiła mu zarzutu, a "Sejm wydał na niego wyrok". - Raport Sejmu to jedyny dokument stwierdzający istnienie grupy pomocników Rywina w sposób spersonalizowany - dodał. Jako "szczególnie idiotyczne" b. prezes TVP określił słowa raportu, by miał on osobiście podyktować Rywinowi część jego żądań wobec Agory oraz by Miller, Kwiatkowski i inni "wiele razy składali fałszywe zeznania". Podkreślał, że po tym "stracił cześć i dobre imię", a po odejściu z TVP miał problemy ze znalezieniem pracy. Reprezentujący stronę pozwaną radca Prokuratorii Generalnej Leszek Bosek wnosił o oddalenie pozwu. - Przecież przed komisją zeznawali świadkowie; komisja miała podstawy konstytucyjne; to nie była jakaś złośliwa szykana wobec powoda, który był osobą publiczną i musiał się liczyć, że będzie przedmiotem prac komisji - argumentował.