Były ambasador wystąpił z wnioskiem o autolustrację po tym jak na początku grudnia ubiegłego roku, w programie "Misja Specjalna" w TVP1, wymieniono go wśród dziennikarzy, którzy mieli współpracować z SB. Miał być Tajnym Współpracownikiem o pseudonimie "John" lub "Daniel" - od początku tym informacjom jednak zaprzeczał. Podczas posiedzenia sądu Passent przekonywał, że wprawdzie nie pełnił funkcji publicznej w rozumieniu ustawy lustracyjnej, ale jego rola i pozycja w społeczeństwie są nie mniejsze niż osób w niej wymienionych. - O pozycji człowieka w społeczeństwie decyduje nie tylko stanowisko, które zajmuje - w moim przypadku 50-letni dorobek dziennikarski oparty na zaufaniu czytelników - wyjaśnił. - Skoro TVP uznała, że jestem osobą tego kalibru, którą należy sprawdzić, skompromitować to wychodzę z założenia, że przysługuje mi prawo do oczyszczenia - podkreślił Passent. Jak powiedział, w jego opinii jest to możliwe jedynie przed sądem lustracyjnym. Sąd uznał jednak, że obecnie obowiązujące regulacje prawne nie pozwalają na wszczęcie takiego postępowania lustracyjnego. Powołał się też na decyzję Sądu Najwyższego, z listopada 2005 r. w sprawie niedoszłego ambasadora Polski w USA, szefa departamentu w MSZ Henryka Szlajfera. Również w jego przypadku TVP podała, że mógł być on agentem SB. Sąd Lustracyjny zadał wówczas pytanie prawne SN o sytuację osób, które ustawie formalnie nie podlegają, a chcą autolustracji - a ten uznał, że "nie można wszczynać procesu lustracyjnego osoby, która nie pełni funkcji publicznej w rozumieniu ustawy lustracyjnej, nie pełniła jej bądź na nią nie kandyduje". Jak podkreślił w środę przewodniczący składu sędziowskiego Zbigniew Kapiński w obu przypadkach - Passenta i Szlajfera zachodzą te same okoliczności, nie można więc było pominąć tego rozstrzygnięcia. Dodał, że chociaż skład sędziowski nie miał możliwości by w sprawie Passenta inaczej interpretować obowiązujące przepisy, zgadza się z podnoszonym przez niego moralnymi kwestiami. - Uważamy, że każda osoba publiczna pomawiana o współpracę ze służbami specjalnymi PRL powinna mieć prawo do obrony i oczyszczenia - podkreślił sędzia Kapiński. Zaznaczył, że taką szansę daje jedynie tryb karny w którym obowiązuje zasada domniemywania niewinności - oskarżany jest niewinny, dopóki nie udowodni mu się winy. Sędzia powiedział też, że szansą dla Passenta jest znowelizowanie uchwalonej przez Sejm 18 października 2006 r. ustawy "o ujawnianiu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa z lat 1944- 1990 oraz treści tych dokumentów" (jej zapisy mają wejść w życie w pierwszych dniach marca br. - red.) likwidującej Sąd Lustracyjny i urząd Rzecznika Interesu Publicznego. Prezydencki projekt nowelizacji przywraca oświadczenia lustracyjne, które badałby nowy pion lustracyjny IPN w procedurze karnej. Rozszerza też krąg osób, które mogą podlegać lustracji m.in. o ambasadorów. Passent nie chciał w środę komentować decyzji sądu ani powiedzieć, czy będzie się od niej odwoływać. Daniel Passent to wieloletni felietonista tygodnika społeczno- politycznego "Polityka". Zarzucano mu m.in. w mediach, że w latach 80. wielokrotnie bronił na łamach tego tygodnika decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego oraz polityki represji ówczesnych władz PRL. Funkcję ambasadora w Chile pełnił od 1996 r. do 2001 r.