"Są granice, których w procesie karnym naruszyć nie wolno, nie wolno przekroczyć. Systemowi polskiego prawa karnego, podobnie jak systemom wszystkich krajów demokratycznych obca jest koncepcja dochodzenia prawdy za wszelką cenę. W procesie karnym powinny być respektowane naczelne zasady procesowe" - powiedział w uzasadnieniu wtorkowego wyroku SN sędzia Rafał Malarski. Dodał, że "jedną z tych naczelnych zasad jest zasada obiektywizmu". Obrona w kasacjach wskazywała m.in., że naruszenie w sprawie polegało na nierozpoznaniu zarzutów o wyłączenie sędziego przewodniczącego składu orzekającego w I instancji. Sędzia ten - jak wskazywali obrońcy - zapoznał się bowiem z niektórymi materiałami niejawnymi, które nie zostały następnie udostępnione stronom procesu. "My nadal nie wiemy, co w dokumentacji niejawnej, nieudostępnionej szerszemu gronu, się znajduje i jak dalece można wyciągać wnioski z tego braku. Jedno jest niezaprzeczalne - w tym procesie minister spraw wewnętrznych decydował o zakresie materiału dowodowego, jakim sąd mógł się posługiwać. To jest sytuacja niedopuszczalna" - mówił przewodniczący składu orzekającego w SN sędzia Andrzej Tomczyk. Wyrok Sądu Okręgowego Sąd Okręgowy w Warszawie w czerwcu 2016 r. skazał na kary od pół roku w zawieszeniu do pięciu lat bezwzględnego więzienia oraz na wysokie grzywny 12 osób, w tym Lwa R. oraz kilkoro lekarzy i adwokatów - oskarżonych w głośnej sprawie korupcji i fałszowania dokumentacji medycznej z lat 2002-2007, co umożliwiało odraczanie kar osobom skazanym. W przypadku R. miało mu to pomóc w uniknięciu odbycia kary 2,5 roku więzienia z 2004 r. za pomoc w płatnej protekcji wobec Agory. W październiku 2017 r. prawomocne orzeczenie w tym procesie wydał Sąd Apelacyjny w Warszawie. Wówczas sąd ten zmienił wyrok SO wobec Lwa R. i orzekł wobec niego prawomocnie karę ośmiu miesięcy więzienia (niemal sześć miesięcy spędził on w tej sprawie w areszcie - PAP). Pierwotnie SO w Warszawie w czerwcu 2016 r. wymierzył R. karę 1,5 roku więzienia w zawieszeniu. Wyroki skazujące SA utrzymał wówczas w większości wyroki wobec pozostałych skazanych przez SO. Najwyższy wyrok pięciu lat więzienia usłyszał znany adwokat mec. Robert D. - według sądu m.in. przyjął on 120 tys. zł za pośrednictwo w załatwieniu "lewego" zwolnienia lekarskiego dla skazanego przestępcy, aby nie trafił on za kraty. Wobec adwokata orzeczono też ośmioletni zakaz wykonywania zawodu. Obniżono zaś z trzech i pół roku do dwóch i pół roku karę więzienia wobec lekarki Marii Ż.-L., która dostała także 10-letni zakaz wykonywania zawodu - to ona wystawiła zaświadczenie, że Lew R. nie może odbywać kary. Kary bezwzględnego więzienia wymierzono wówczas także dwóm kolejnym lekarzom - Andrzejowi P. (dwa i pół roku) i Jarosławowi R. (półtora roku) - oraz Rafałowi K. (rok i dwa miesiące). Oprócz tych sześciu osób wyroki skazujące uchylono także wobec dwóch innych skazanych, których kasacje nie dotyczyły, w tym syna Lwa R. Synowi producenta filmowego wymierzono w tej sprawie karę w zawieszeniu. "Za pieniądze podatników będziemy rozpoznawać sprawę od początku. (...) Mnie interesowało i SN interesowało wyłącznie to, że jeden sędzia poszedł na policję, wytypowany przez osobę niezwiązaną z procesem orzekania, przejrzał akta, wyselekcjonował i powiedział, iż ta część akt może mieć znaczenie w tej sprawie. Ja wtedy oniemiałem" - powiedział dziennikarzom po wyroku obrońca Lwa R. mec. Krzysztof Stępiński.