W piątek trzech sędziów SN oddaliło zażalenie obrońcy W. na decyzję Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który w maju - jako sędziowski sąd dyscyplinarny I instancji - orzekł o zawieszeniu sędziego w czynnościach oraz o obniżeniu o połowę jego wynagrodzenia. W SN mec. Jakub Wende dowodził, że w SA ograniczono prawo W. do obrony. Argumentował, że sędzia cierpi na takie zaburzenia, które mają wpływ na ocenę jego czynu; przedstawił zaświadczenie lekarskie. SN uznał, że zażalenie nie ma podstaw, a "zaświadczenie stanowi całkowicie odmienną linię obrony sędziego, który wcześniej zaprzeczał, że dopuścił się tych czynów". SN podkreślił, że sprawa W. "powinna być niezwłocznie poddana merytorycznemu osądowi". Od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia W maju br. wydział spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej skierował wniosek o zezwolenie na pociągnięcie W. (sędziego Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu) do odpowiedzialności karnej. Kodeks karny przewiduje karę od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności dla tego, "kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą". Materiał prokuratury wskazuje, że 4 lutego br. w markecie w Wałbrzychu sędzia W. - wspólnie z żoną - dokonał kradzieży dwóch głośników, dwóch pendrivów i kabla o łącznej wartości 2,1 tys. zł. 6 lutego br. w markecie we Wrocławiu W. dokonał zaś kradzieży dwóch głośników, 13 pendrivów, dwóch kart i słuchawek o łącznej wartości 2,4 tys. zł. W. twierdził, że przedmioty te kupił wcześniej, ale nie okazał dowodu zapłaty. Dzięki monitoringowi ze sklepu pracownicy obserwowali, jak sędzia wkłada do koszyka różne akcesoria i przełamuje ich zabezpieczenia. We wrześniu br. SA uchylił nieprawomocnie immunitet sędziowski W., uznając, że wniosek prokuratury w "wyjątkowo wysokim stopniu" uprawdopodobnia postawienie mu zarzutów. Obrona W. może się jeszcze odwołać w tej kwestii do SN. W piątek SN badał zaś inne zażalenie obrony - na decyzje SA w sprawie zawieszenia W. i obniżenia mu wynagrodzenia. Niskie pobudki czy choroba? Mec. Wende mówił, że obniżając wynagrodzenie W., SA uznał, iż działał on "z niskich pobudek". "A może on jest chory; zupełnie inaczej oceniamy kogoś, kto kradnie z chęci zysku" - mówił, powołując się na zaświadczenie lekarskie. Sędziowski rzecznik dyscyplinarny Marek Hibner, który był za utrzymaniem decyzji SA, replikował w SN, że chodzi o zaświadczenie wydane przez "prywatny gabinet psychiatryczny". Zaznaczył zarazem, że "także prokuratura widzi potrzebę zasięgnięcia opinii lekarskiej". "Za połowę wynagrodzenia można godnie żyć" - dodał. Oddalając zażalenie, SN podkreślił, że w tym postępowaniu dyscyplinarnym obowiązują szczególne zasady prawa do obrony - bo obwinionego sędziego "wysłuchuje się, jeśli się stawi" (W. nie było w SA - PAP). "Materiał dowodowy sprawy jest porażający i przygnębiający. Wyrządza niepowetowaną szkodę wymiarowi sprawiedliwości" - mówił sędzia SN Zbigniew Myszka w uzasadnieniu uchwały SN. Dodał, że wątpliwości obrony "będzie musiał w merytorycznym postępowaniu rozstrzygnąć sąd dyscyplinarny i - być może - sąd karny". Zarzuty dyscyplinarne Niezależnie od działań prokuratury, w kwietniu br. rzecznik Hibner postawił sędziemu W. zarzuty dyscyplinarne w sprawach tych kradzieży. Postępowanie dyscyplinarne może się zakończyć wnioskiem rzecznika do sądu dyscyplinarnego o ukaranie sędziego. Najostrzejszą karą dyscyplinarną jest wydalenie z zawodu, najłagodniejszą - upomnienie. "W naszym interesie jest, by trzecią władzę reprezentowali ludzie uczciwi i krystaliczni" - mówił w lutym minister sprawiedliwości-prokurator generalny Zbigniew Ziobro, odnosząc się do sprawy W. "To jest bardzo przykra sytuacja, kolejna niestety w polskim sądownictwie, kiedy bardzo prominentny przedstawiciel sędziów w Polsce jest zatrzymywany w okolicznościach, które nasuwają bardzo poważne podejrzenia, że mogą być związane z popełnieniem typowego kryminalnego przestępstwa" - dodał. Łukasz Starzewski (PAP)