Sąd skazując Domańskiego na dożywocie zaznaczył, że może on ubiegać się o przedterminowe zwolnienie najwcześniej po 30 latach pobytu w więzieniu. Sąd Najwyższy ten wyrok podtrzymał. Domański zabijał, bo chciał mieć pieniądze. Zamówił telefonicznie taksówkę i zabił pięcioma strzałami w tył głowy jej kierowcę - 46-letniego Wojciecha K. Ciało ofiary schował w bagażniku. Następnego dnia, jeżdżąc samochodem zabitego taksówkarza, śledził mężczyznę handlującego walutą pod jednym z łódzkich kantorów. Wieczorem - myśląc, że to śledzony przez niego mężczyzna, zabił pracownika parkingu - 62-letniego Wiesława C. Jego ciało ukrył na tylnym siedzeniu taksówki. Kilka dni później zastrzelił, biorącego udział w taksówkarskim pościgu za samochodem kolegi - 27-letniego Piotra R., strzelił także do przechodnia, a potem porzucił pojazd i uciekł. Zatrzymano go po miesiącu od ostatniego zabójstwa; ukrywał się w podłódzkich miejscowościach i lasach. Pomagali mu dwaj koledzy, którzy zostali za to skazani na dwa lata więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz kary grzywny po 1000 złotych.