Sąd uwzględnił główną część pozwu Dukaczewskiego wobec posła PiS. Ma on przeprosić b. szefa WSI na pierwszych stronach "Rzeczpospolitej" i Gazety Wyborczej"; wpłacić 2 tys. zł na cel społeczny oraz "zaprzestać naruszania dóbr powoda" na przyszłość. Wyrok jest nieprawomocny. Dukaczewski nie krył satysfakcji z wyroku. Nie było na nim Macierewicza. Przedstawiając 30 września 2006 r. - ostatniego dnia istnienia WSI - pierwsze ustalenia z likwidacji WSI, Macierewicz powiedział m.in., że przez 15 lat istnienia dopuszczały się one bezprawnych działań wobec świata mediów, polityki i gospodarki. Dodał, że w WSI są "ślady zewnętrznych inspiracji", m.in. "z bloku wschodniego". Według Macierewicza za te nieprawidłowości odpowiada m.in. gen. Dukaczewski, szef WSI za rządów SLD (2001-2005). 59-letni Dukaczewski (obecnie już poza wojskiem) pozwał za to Macierewicza, żądając przeprosin za "nieprawdziwe i krzywdzące" słowa oraz wpłaty 10 tys. zł na cel dobroczynny. Wytoczył mu też proces karny o zniesławienie; sprawę umorzono. Macierewicz wnosił o oddalenie pozwu. Wiele razy mówił, że nie wycofuje się z żadnych stwierdzeń, bo "współodpowiedzialność Dukaczewskiego jest oczywista". Sąd uznał, że 30 września 2006 r. żaden przepis ustawy nie upoważniał Macierewicza do przekazania opinii publicznej informacji o działaniach WSI, a przekazane informacje były "nacechowane indywidualną oceną".