Po zażaleniu prokuratury na wcześniejszą decyzję sądu rejonowego, który nie aresztował podejrzanego, sąd zastosował wolnościowe środki zapobiegawcze. To: 200 tys. poręczenia majątkowego, dozór policji połączony z zakazem zbliżanie się kontaktowania ze świadkami oraz zakazem opuszczania kraju z zatrzymaniem paszportu. Dziennikarze wyproszeni z posiedzenia Na posiedzenie do sądu, wraz z trójką obrońców, przyszedł sam podejrzany. Ani dziennikarz, ani prokurator nie rozmawiali z dziennikarzami przed posiedzeniem. Kiedy sąd zgodził się na udział dziennikarzy w posiedzeniu, sprzeciwił się temu prokurator Sebastian Głuch, tłumacząc to dobrem śledztwa. Podobne stanowisko zaprezentowała obrona i sam Durczok. Sąd zmienił wtedy swoje postanowienie i dziennikarze zostali wyproszeni z sali rozpraw. Oświadczenie Durczoka We wtorek, w przeddzień rozpoznania zażalenia dziennikarz, który dotąd publicznie nie komentował sprawy, zamieścił oświadczenie na Facebooku. Napisał w nim m.in. że sprawa, w której postawiono mu zarzuty, jest znacznie bardziej skomplikowana niż jej medialny przekaz. Zapewnił, że jego linią obrony jest mówienie prawdy. Ocenił, że w tej sprawie zawiódł bank. Znany dziennikarz został zatrzymany 2 grudnia. Jakie zarzuty? Prokurator przedstawił mu zarzuty podrobienia dokumentów umożliwiających uzyskanie kredytu i przedłożenia ich w banku oraz doprowadzenia banku do niekorzystnego rozporządzenia mieniem wielkiej wartości. Odmawiając aresztowania podejrzanego, Sąd Rejonowy Katowice-Wschód argumentował m.in., że choć powaga czynu zarzucanego dziennikarzowi jest bezdyskusyjna, jednak prokuratura nie wykazała, że podejrzany mógłby utrudniać śledztwo i tylko aresztowanie jest w stanie zabezpieczyć prawidłowy tok postępowania. Prokuratura uważa, że wobec zagrożenia surową karą potrzeba tymczasowego aresztowania w celu zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania jest uzasadniona. Prokuratorzy przypomnieli, że dziennikarzowi może grozić nawet 25 lat więzienia, a dolna granica tej kary wynosi co najmniej 5 lat. "Tych, którzy już mnie osądzili, proszę: nie ferujcie wyroków nie znając szczegółów. Jestem zwykłym obywatelem, takim, jak Wy. Zapewniam, że biorę odpowiedzialność za błędy, które w życiu popełniłem" - oświadczył. Zarzuty wobec Durczoka dotyczą podrobienia weksla i dokumentów z sierpnia 2008 r. towarzyszących zabezpieczeniu kredytu hipotecznego na niemal 3 mln zł. Śledztwo zostało wszczęte w sierpniu br. z zawiadomienia poręczyciela, a także banku, który również jest pokrzywdzony. Jak informowały w sierpniu br. media, bank wezwał byłą żonę dziennikarza do wykupu weksla z powodu nieuiszczenia należności przez kredytobiorcę. Kobieta zaprzeczyła, że złożyła na wekslu podpis. Oświadczyła, że został podrobiony, a jej nie było przy sporządzeniu weksla ani go nigdy nie widziała.