Sąd zdecydował także, że przed przejęciem kamienicy spadkobiercy powinni oddać miastu Gdańsk nieco ponad 82 tys. zł jako rekompensatę za wydatki poniesione na utrzymanie nieruchomości. Samorząd zarządzał kamienicą od 1991 roku, wcześniej zajmowało się nią państwo: przejęło opiekę nad kamienicą w latach 70., gdy okazało się, że nie są w stanie tego robić niemieccy właściciele. Jak zaznaczyła ogłaszając w środę decyzję w tej sprawie sędzia Ewa Giezek, gdański sąd okręgowy, który w czerwcu 2007 r. nakazał wydanie Niemcom nieruchomości, podjął słuszną decyzję. Sędzia powołała się na fakt, że niemieccy właściciele nigdy nie zrzekli się nieruchomości koniecznym w takim wypadku aktem notarialnym, więc mają do niej prawo. Sędzia zaznaczyła także, że w rzeczywistości nakłady, jakie poniesiono na utrzymanie kamienicy, były wyższe niż zasądzona w środę kwota, ale miasto nie potrafiło ich udokumentować. Za jedyny solidnie udokumentowany wydatek sąd uznał remont dachu przeprowadzony w latach 2006 i 2007 i właśnie za te prace (łącznie z odsetkami) mają zapłacić spadkobiercy. Zapłata tej należności jest warunkiem wydania nieruchomości. Jak zaznaczyła sędzia, powołani na potrzeby sprawy toczącej się w Sądzie Apelacyjnym biegli wskazywali na wyższe wydatki miasta, ale oparli wyliczenia nie na konkretnych dokumentach, a na szacunkach. Sędzia zaznaczyła, że w tego typu sprawie sąd nie może kierować się szacunkami. Dodała, że samorząd, by skutecznie ubiegać się o zwrot nakładów, jakie poniósł, powinien także wystawić właścicielowi kamienicy, którą zarządzał, konkretny rachunek. Środowy wyrok w sprawie kamienicy jest prawomocny. Reprezentujący gminę mecenas Roman Nowosielski zapowiedział, że po zapoznaniu się z jego pisemnym uzasadnieniem będzie rozważana kasacja. Jak wyjaśnił, już w trakcie postępowania przed Sądem Apelacyjnym miejskie służby przygotowały zestawienie wydatków poniesionych na utrzymanie nieruchomości i właśnie ono może stać się podstawą do sporządzenia rachunku i złożenia kasacji. "Najważniejsze, że jest dobry kierunek, on jest przesądzony. Sąd orzekł, że miasto ma prawo domagać się tego, co włożyło w cudzą nieruchomość. Dalej będziemy prowadzić ten spór w tym kierunku, aby gmina odzyskała faktycznie poniesione koszty" - powiedział Nowosielski. Dodał, że z ostatnio przeprowadzonych wyliczeń wynika, że na utrzymanie kamienicy samorząd wydał ponad milion złotych. Kamienica przy ulicy Polanki decyzją gdańskiego sądu grodzkiego w 1946 roku zwrócona została Augustowi Lindhoffowi, który nieruchomość tę stracił tuż po wojnie. Lindhoff zmarł w Gdańsku w 1963 r. Budynek po nim odziedziczyli spadkobiercy mieszkający w Niemczech. W 1977 r. okazało się, że administrujący kamienicą szwagier Lindhoffa nie jest w stanie jej utrzymać. Decyzją ówczesnego prezydenta Gdańska nieruchomość została przejęta w zarząd państwowy. Kilka lat temu pięciu krewnych Lindhoffa rozpoczęło starania o odzyskanie mienia. Zakończyły się one w 2007 r. postanowieniem Sądu Okręgowego w Gdańsku, który nakazał wydanie Niemcom nieruchomości. Od tego wyroku odwołało się miasto Gdańsk. Władze Gdańska zapowiedziały, że w przypadku niekorzystnego wyroku sądu zapewnią lokatorom kamienicy mieszkania zastępcze.