W piątek SA oddalił apelację pozwanych od wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie, który w 2011 r. uwzględnił zasadniczą część pozwu TVP wobec wydawcy oraz redaktora naczelnego tabloidu (TVP żądała od nich 100 tys. zł zadośćuczynienia na cel społeczny). Wyrok jest już do wykonania, choć pozwani mogą jeszcze złożyć kasację do Sądu Najwyższego. W maju 2009 r. "Fakt" w artykule pt. "Skandal w TVP. TVP zmarnowała 200 milionów" napisał, że "otwarto szumnie zapowiadane supernowoczesne studio w budynku TVP za 200 milionów zł. I okazało się, że to zwykły bubel". Podawano także, że ze studia nie można nadawać programu na żywo, a "w dodatku zapada się podłoga". "Władze TVP wydają pieniądze na fanaberie. I zamiast studia, wybudowały sobie pałac" - pisała gazeta. TVP wytoczyła "Faktowi" proces o ochronę dóbr osobistych. Pozwani wnosili o oddalenie pozwu. Podkreślali, że zapadł się kanał kablowy, a reżyserka studia wtedy jeszcze nie funkcjonowała. Strona powodowa zwracała uwaga, że "każde zdanie to przekłamanie" - żadnego skandalu nie było; pieniędzy nie stracono; budynek był wykorzystywany; odcinek kanału kablowego zapadł się na korytarzu nie wskutek wad konstrukcji, ale po użyciu zbyt przeciążonego wózka; przetarg na wyposażenie reżyserki jeszcze trwał, a ze studia można było nadawać na żywo przy użyciu wozów transmisyjnych. SO uznał, że pozwani mają przeprosić TVP na pierwszej stronie swej gazety za "rozpowszechnianie nieprawdziwych ocen godzących w dobre imię TVP". Mają też przyznać, że informacje o nowym studiu były nierzetelne i nie dawały podstaw do zarzutu marnowania publicznych pieniędzy. Według SO pozwani nie wykazali prawdziwości swych twierdzeń i nie działali w "obronie uzasadnionego interesu publicznego". "Artykuł miał służyć sensacji oraz podniesieniu sprzedaży gazety" - uzasadniała sędzia SO Monika Dominiak. Pozwani odwołali się do SA, wnosząc o oddalenie pozwu. TVP była za utrzymaniem wyroku. SA uznał apelację za bezzasadną, a ocenę SO za prawidłową. Zmieniono tylko jeden punkt wyroku SO - przeprosiny mają się ukazać nie na pierwszej, ale na siódmej stronie, bo tam doszło do naruszenia dóbr powoda. Jak powiedziała w uzasadnieniu wyroku sędzia SA Beata Byszewska, pozwani opisali sprawę w sposób nierzetelny, choć od rzecznika prasowego TVP mieli "rzetelną wiedzę" na temat zapadnięcia się kanału kablowego oraz sprawy reżyserki studia. Reprezentująca pozwanych radca prawna Grażyna Sylwestrzak powiedziała, że orzeczenie SA jest "dość zaskakujące". Dodała, że decyzja o ewentualnej kasacji zapadnie po konsultacji z klientami.