Śledczy mają na razie trzy równorzędne wersje dotyczące przyczyn katastrofy: błąd pilota lub pilotów, błąd obsługi naziemnej - bądź organizatora lotniczych szkoleń. Pod uwagę brana jest także awaria techniczna. Prokurator Agnieszka Duszyk zwraca uwagę, że za wcześnie jest mówić o konkretnych przyczynach. Od rana kontynuowane są oględziny wraków. Przesłuchano jak dotąd dwóch świadków - instruktora i kursanta z cessny, która wylądowała. - Jest to informacja szczątkowa. Od wczoraj są oni w nie najlepszym stanie psychicznym. Dzisiaj te przesłuchania będą kontynuowane - mówi Duszyk.Przesłuchiwani będą też świadkowie, którzy widzieli zderzenie w powietrzu. Z kolei eksperci komisji badania wypadków lotniczych w radomskim aeroklubie zabezpieczyli dokumentację szkoleń i maszyn, które się rozbiły. Samoloty zderzyły się w powietrzu Samoloty wystartowały z lotniska Aeroklubu Radomskiego w Piastowie koło Radomia. Zderzyły się w powietrzu.Jedną z maszyn odnaleziono w Jedlińsku. O własnych siłach wyszło z niej dwóch mężczyzn. Odnieśli lekkie obrażenia.Drugą maszynę odnaleziono 3 kilometry dalej, w okolicy miejscowości Wsola. Samolot znalazł się w jednym z okolicznych stawów. W maszynie odnaleziono ciała dwóch młodych mężczyzn w wieku ok. 20 i 27 lat. Akcja ratunkowa była wyjątkowo trudna. To przez teren, na który spadła maszyna: to wielohektarowe stawy hodowlane, mocno zarośnięte trzcinami i podzielone groblami. Już samo znalezienie samolotu zajęło ponad godzinę. Cessna wciąż leży w wodzie. Wystaje z niej skrzydło i fragment kadłuba. Kabina pilotów jest zmiażdżona. Samolot leży w szuwarach, gdzie można się dostać tylko za pomocą łodzi.Radomska prokuratura wszczęła wczoraj śledztwo w sprawie katastrofy lotniczej pod Radomiem. Krzysztof Zasada Magdalena Jadach