O decyzji sądu poinformował w środę PAP rzecznik prasowy SA sędzia Jerzy Leder. Na początku października warszawski sąd okręgowy zwrócił prokuraturze okręgowej sprawę Kajetana P. Wskazał przy tym m.in. na konieczność przeprowadzenia konfrontacji biegłych psychiatrów i psychologów z obu zespołów biegłych wypowiadających się w zakresie poczytalności oskarżonego, doręczenie oskarżonemu i jego obrońcy kopii opinii psychiatrycznej oraz sporządzenie czytelnych odpisów protokołów zeznań świadków oraz jednego protokołu przesłuchania podejrzanego. Prokuratura skierowała do Sądu Apelacyjnego w Warszawie zażalenie na to postanowienie. Oceniła w nim, że postanowienie sądu o zwrocie sprawy, wydane prawie trzy miesiące po skierowaniu aktu oskarżenia, "w oczywisty sposób zmierza do wydłużenia postępowania, powodując m.in. nieuzasadniony w realiach tej sprawy obieg akt pomiędzy sądami w związku z wdrożeniem procedury zażaleniowej". Nadmieniono, że następuje to w sytuacji "gdy i tak, biorąc pod uwagę charakter sprawy, wskazane przez sąd czynności dowodowe zostaną przeprowadzone w toku postępowania sądowego". Braki w materiale dowodowym. Wyrok utrzymany Sąd Apelacyjny nie uwzględnił jednak zażalenia prokuratury i utrzymał w mocy postanowienie sądu pierwszej instancji. Jak powiedział PAP sędzia Leder, SA zgodził się ze stanowiskiem sądu okręgowego, że istnieją przesłanki do przekazania sprawy do uzupełniania. Przypomniał, że zgodnie z obowiązującymi przepisami może to nastąpić jeśli "akta sprawy wskazują na istotne braki" w zebranym materiale dowodowym. SA wskazał też ponownie prokuraturze jakie braki ma uzupełnić. Jak ocenił, ich uzupełnienie mogłoby nastąpić już w trakcie procesu, "w toku postępowania dowodowego", ale "spowodowałoby to nadmierną i zbędną przewlekłość postępowania". "Co w konsekwencji mogłoby spowodować możliwość postawienia skutecznego zarzutu przez stronę przewlekłości postępowania sądowego i żądania stosowanego odszkodowania" - uzasadniał sąd. Nadmienił równocześnie, że celem postępowania karnego jest to, by "postępowanie sądowe toczyło się bez zbędnej zwłoki". "Postanowienie jest prawomocne. Sprawa wraca do prokuratury i prokurator musi wykonać zalecania sądu pierwszej instancji" - zaznaczył sędzia Leder. Dwie opinie ws. poczytalności oskarżonego Prokuratura w swoim zażaleniu wskazała m.in., że w toku śledztwa powołane zostały dwa zespoły biegłych psychiatrów i psychologów, które miały się wypowiedzieć ws. poczytalności Kajetana P. Pierwsza opinia budziła bowiem - jak zaznaczono - uzasadnione wątpliwości w zakresie wniosków końcowych. Kolejna - zdaniem prokuratora - była "spójna, logiczna i kompletna", a wnioski w niej zawarte "pozwoliły na zakończenie prowadzonego przeciwko Kajetanowi P. postępowania przygotowawczego decyzją merytoryczną o skierowaniu do Sądu Okręgowego w Warszawie aktu oskarżenia". Biegli nie stwierdzili bowiem - jak wskazano w uzasadnieniu - by oskarżony był niepoczytalny. "Nie można zatem mówić o brakach postępowania przygotowawczego w tym zakresie. Prokurator uzyskał na potrzeby śledztwa opinie biegłych i dokonał ich oceny, wskazując, że pełny walor dowodowy może mieć opinia uzyskana na późniejszym etapie, sporządzona w oparciu o pełniejszy materiał dowodowy. Wskazana przez Sąd konieczność przeprowadzenia konfrontacji pomiędzy biegłymi - autorami opinii psychiatrycznych i psychologicznych wynika zatem nie z braków postępowania przygotowawczego, ale z wątpliwości sądu" - podkreślono w uzasadnieniu zażalenia. Zaznaczono równocześnie, że rozstrzygnięcie tych okoliczności leży po stronie sądu, "w toku postępowania dowodowego". Brutalne zabójstwo Akt oskarżenia ws. Kajetana P. został skierowany do sądu w połowie lipca br. 27-letni P. został oskarżony o brutalne zabójstwo w 2016 r. tłumaczki języka włoskiego i napaść na policjanta oraz biegłą psycholog. 3 lutego 2016 r. Kajetan P. - pod pozorem rozpoczęcia nauki języka włoskiego - spotkał się z tłumaczką Katarzyną J. w jej mieszkaniu na warszawskiej Woli. Tam - jak wynika z ustaleń śledczych - zabił ją nożem; by ukryć zwłoki i uniknąć odpowiedzialności, rozczłonkował je i przewiózł je do wynajmowanego przez siebie mieszkania. Następnie uciekł. Zatrzymano go po 11 dniach na Malcie i przekazano stronie polskiej. Patrycja Rojek-Socha (PAP)