Według informacji naszego reportera, rzekomy inspirator został już przesłuchany. Twierdził, że nie znał planów niedoszłego zamachowca, więc na razie śledczy mają słowo przeciwko słowu. Jedna z wersji przyjmowanych przez prokuraturę - na razie najbardziej prawdopodobna - ma iść w takim kierunku, że Brunon K. pomawia inną osobę, by oddalić od siebie część winy i odpowiedzialności. Jednak zarówno śledczy, jak i ABW cały czas mają rzekomego inspiratora na oku i - jak twierdzą nieoficjalnie - nie ma obaw, by mężczyzna mógł wyjechać za granicę. Został zatrzymany przed Świętem Niepodległości ABW wszczęła śledztwo w tej sprawie po uzyskaniu informacji o osobie planującej przeprowadzenie zamachu przy wykorzystaniu materiałów wybuchowych. Mężczyzna przygotowywał się do wysadzenia przed Sejmem czterech ton materiałów wybuchowych w czasie, gdy w budynku przebywaliby prezydent, premier i ministrowie. Planując zamach, poszukiwał współpracowników - oprócz niego w sprawie zatrzymano jeszcze dwie osoby, które usłyszały zarzuty nielegalnego posiadania broni. Wiadomo również, że K. przeprowadzał między innymi próbne detonacje. Niedoszły zamachowiec został zatrzymany 9 listopada, trafił już na trzy miesiące do aresztu. Początkowo przesłuchiwany w charakterze podejrzanego mężczyzna skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień, ale w trakcie posiedzenia przed sądem stwierdził, że częściowo przyznaje się do winy i złożył szczątkowe wyjaśnienia. Przyznał się jedynie do szkoleń innych osób i do próbnych eksplozji. Chciał dokonać zamachu, bo rządzący nie są "prawdziwymi Polakami" Jak poinformowali śledczy, tłem planowanej akcji były motywy o charakterze nacjonalistycznym, ksenofobicznym i antysemickim. Terrorysta zeznał, że chciał dokonać zamachu, ponieważ politycy z rządu nie są "prawdziwymi Polakami". Z ustaleń naszych dziennikarzy wynika, że Brunon K. to 45-letni mieszkaniec Krakowa. Był pracownikiem naukowym Uniwersytetu Rolniczego w stopniu doktora. Wykładał na kilku wydziałach, zajmował się m.in. chemią.