Młodzież tymczasem spokojnie zebrała się w szkolnej Sali Rodła. Oficer niemieckiej policji mundurowej, w stopniu majora, oświadczył aresztowanym, że w ciągu 10 minut mają zapakować najpotrzebniejsze rzeczy osobiste i stawić się na podwórzu, gotowi do drogi. Około 17:30 spod szkoły wyruszyło sześć autobusów. Nikt nie wiedział dokąd... Mieszkańcy obserwujący całe zdarzenie wygrażali odjeżdżającym pięściami, niektórzy dawali gestami do zrozumienia, że wszystkich powieszą. W tym samym czasie trwała akcja likwidowania innych polskich szkół na Powiślu. Część aresztowanych nauczycieli i wychowawców polskich ochronek, z całego terenu, dwie godziny później dołączono do grupy z Polskiego Gimnazjum. W sumie, wg zachowanych list osobowych z 25 sierpnia 1939 roku, wywieziono 177 osób, z czego tylko około 40 osób stanowili dorośli. Pozostali to uczniowie, z których najmłodszy miał 10, a najstarszy 19 lat.Rzeczypospolita Kwidzyńska Polskie Gimnazjum w Kwidzynie było drugą po Bytomiu, i jedyną w Prusach Wschodnich, polską szkołą średnią w Niemczech. Naukę w niej pobierali chłopcy w wieku 10-19 lat. Obywatelstwo nie miało znaczenia przy rekrutacji, wszyscy, którzy chcieli chodzić do polskiej szkoły, z polskim językiem nauczania, mieli taką możliwość. Radę Pedagogiczną stanowiło 13 nauczycieli, z tego 5 posiadało obywatelstwo niemieckie, a pozostali polskie. Dyrektorem Gimnazjum był dr Władysław Gębik. Pełna nazwa brzmiała "Prywatna Szkoła z Programem Wyższej Uczelni i Polskim Językiem Nauczania w Kwidzynie". Kwidzyńskie Polskie Gimnazjum to jedna z najnowocześniejszych pod względem architektonicznym oraz wyposażenia placówka w Niemczech. Wybudowana od podstaw, wzniesiona w stylu modernizmu w latach 1934-1936, wg projektu olsztyńskiego architekta Ernsta Fechnera, łączyła w sobie funkcje szkoły, internatu oraz mieszkań personelu. Posiadała własną salę gimnastyczną z natryskami, aulę wyposażoną w kotary, oświetlenie i scenę oraz sprzęt kinowy. Ponadto boisko i basen, zaś w szkole funkcjonował radiowęzeł. Jednopiętrowy gmach został zbudowany na planie zbliżonym do litery "U", jednak po odpowiednim rozbudowaniu suteryn i wysokiego poddasza bursy czynił wrażenie wielopiętrowego. Szkoła prezentowała również wysoki poziom dydaktyczny. Realizowano w niej model edukacyjno-wychowawczo-opiekuńczy - wychowywania Polaka mądrego przed szkodą, patrioty, światłego obywatela - zgodnie z często cytowaną przed Władysława Gębika łacińską maksymą "non scholae, sed vitae discimus" - "uczmy się nie dla szkoły, lecz dla życia". Zakładano także wychowanie przyszłej, nowej kadry kierowniczej ruchu polskiego w Niemczech. Jedną z głównych zasad był obowiązek zamieszkiwania uczniów w internacie (nawet jeśli byli "miejscowi"), aby przy okazji każdy z chłopców mógł uczyć się samodzielności. Przez to m.in. nauczyciele, personel i uczniowie stanowili jedną rodzinę, którą dr Władysław Gębik w swoich publikacjach nazywał "Rzeczypospolitą Kwidzyńską". Program ideowo-wychowawczy najlepiej wyrażał też hymn szkoły, zwany Pieśnią Kwidzyniaków. Słowa tego utworu, rozpoczynające się od wersów: "Przeminęły już wieki a myśmy ostali, burzom dziejów nie dali się zgnieść". Polska szkoła w Niemczech... Na podstawie Konwencji Genewskiej Polska miała prawo do organizacji własnego szkolnictwa dla mniejszości polskiej w Niemczech. Bowiem bez odpowiedniego systemu mogła ona szybko ulec wynarodowieniu. Budową systemu oświaty, pozyskiwaniem odpowiednich dokumentów, zezwoleń, tworzeniem sieci szkół zajmował się Związek Polskich Towarzystw Szkolnych. Drugą bardzo ważną organizacją na terenie Rzeszy był Związek Polaków w Niemczech - założony w 1922 roku, w celu obrony interesów i praw polskiej mniejszości narodowej. ZPwN - z siedzibą w Berlinie - podzielony był na oddziały, które odpowiadały za VI tzw. dzielnic. Kwidzyn podlegał dzielnicy IV - Warmińskiemu Oddziałowi ZPwN. To właśnie te organizacje stały się promotorem utworzenia polskiej szkoły średniej w Kwidzynie. Zabiegi o jej utworzenie rozpoczęły się już w sierpniu 1934 roku, jednak Niemcy starali się wszystkimi możliwymi środkami nie dopuścić do tej budowy. W sumie w latach 1934-1937 ZTSwN oraz ZPwN przeprowadziły blisko 100 interwencji w niemieckich urzędach, w sprawie otwarcia polskiej szkoły w Kwidzynie. W końcu, po wielu staraniach, kłopotach i przerwach w budowie, 10 listopada 1937 roku szkoła została otwarta. W uroczystości uczestniczył sam prezes Związku Polaków w Niemczech ks. Bolesław Domański. W stanie ciągłego pogotowia Niemcy nigdy nie pogodzili się z funkcjonowaniem Polskiego Gimnazjum. Już wkrótce po otwarciu szkoły, wraz z narastaniem napięcia w polityce polsko-niemieckiej, wzajemne stosunki placówki i władz miasta ulegały pogorszeniu. W lutym 1938 roku strzelano do ucznia przechadzającego się na dziedzińcu szkolnym. Postrzelony czternastolatek miał wiele szczęścia, gdyż kula małokalibrowego pistoletu, przebijając gruby zimowy płaszcz, zatrzymała się na blaszanym spojeniu szelek. Zawiadomiona o fakcie policja zbagatelizowała zdarzenie, a strzelającego oczywiście nie wykryto. Szykanowano uczniów w drodze do kościoła i w otoczeniu szkoły, a prym w tym wiedli członkowie Hitlerjugend, którzy próbowali rozbijać kolumnę marszową lub rzucali kamieniami w maszerujących. W 1939 roku, gdy Niemcy zerwały pakt o nieagresji, szkoła była obiektem nieustannych napadów ze strony bojówek niemieckich. Tłuczenie szyb, malowanie ścian, petardy i bomby cuchnące były na porządku dziennym. Po zmroku zdarzało się nawet wrzucanie brukowych kamieni przez okna czy strzały "z niewiadomego kierunku". Dr Gębik wspominał, że "zakład pozamykany, na noc zabarykadowany, żył w stanie ciągłego pogotowia". Na noc wszystkie okna gmachu, wychodzące na ulicę, zaciemniano. Droga w nieznane... Nie wiedzieli dokąd jadą. Było już ciemno i padał deszcz. Ktoś z uczniów jednego z autobusów wypatrzył przez "załzawioną" szybę, że jadą przez Sztum. Ale autobus nie zatrzymał się. Jechał dalej na północ. W Elblągu transport skierował się na wschód. Po kilku godzinach jazdy minął Królewiec. W końcu dochodziła druga w nocy. Opony zadygotały na wyboistym bruku, po czym autobusy zatrzymały się. W atmosferze ponagleń, przekleństw i poszturchiwań wepchnięto wszystkich do budynku, który wyglądał jak zaniedbane i nieczynne więzienie. Lecznica dla psychicznie chorych Miejscowość, w której zamknięto Polaków z Powiśla, nazywała się Tapiau (Polacy mówili nań Tapiewo, obecnie Gwardiejsk w obwodzie kaliningradzkim). Miejscem odosobnienia był nieczynny od dwóch lat zakład dla obłąkanych i psychicznie chorych. Aresztowani byli przekonani, że zostaną uśmierceni, podobnie jak poprzedni rezydenci tego miejsca. Naziści bowiem, wkrótce po dojściu do władzy, rozpoczęli program "eliminacji" ludzi uznanych przez ideologię narodowo-socjalistyczną za zbędnych. Mordowano chorych psychicznie, głodząc ich na śmierć lub trując w ośrodkach opiekuńczych.